Śp. Monika Honkisz pracowała jako katechetka prawie 50 lat. Wychowała wielu kapłanów i zakonników. Do końca życia aktywnie realizowała swoją misję. - Swoją niezwykle zaangażowaną posługą wpisała się w życie wielu osób, a także parafii - pisał w liście kondolencyjnym biskup Roman Pindel.
Monika Honkisz zmarła 26 lutego 2015 r. w bielskim szpitalu w wieku blisko 88 lat. Jej pogrzeb odbył się 4 marca w kościele Opatrzności Bożej.
Rozpoczęła swą prawie 50-letnią pracę katechetki jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku w bielskiej parafii św. Mikołaja. Później pracowała również w innych parafiach Bielska-Białej.
- Była otaczana wielkim szacunkiem i życzliwością przez swoich wychowanków. W pamięci uczniów pozostanie jako osoba niezwykle skromna i oddana służbie Kościołowi. Miała wśród swoich wychowanków liczne grono księży i zakonników. Spodziewamy się, że wielu z nich będzie jej towarzyszyć w ostatnim pożegnaniu - mówi ks. dr Marek Studenski, dyrektor wydziału katechetycznego kurii diecezjalnej. - W ostatnią niedzielę, 22 lutego zadzwoniłem do pani Moniki. Odbyliśmy długą rozmowę. Gdy powiedziałem, że chciałbym ją częściej odwiedzać, ale nie zawsze się to udaje ze względu na obowiązki, powiedziała, że dla niej ważny jest kontakt duchowy poprzez modlitwę. Dodała, że w niebie będzie miała dużo czasu i będzie o nas pamiętać...
W 1997 roku biskup Tadeusz Rakoczy wręczył pani Monice papieski Medal "Pro Ecclesia et Pontifice", przyznany jej w dowód uznania za wytrwałą i pełną ofiarności posługę w dziele katechizacji. Odznaczenie przekazała jako wotum wdzięczności do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Hałcnowie.
Śp. Monika Honkisz - katechizowała pół wieku
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Trudno było uważać panią Monikę za katechetkę-emerytkę. Do końca była katechetką. Doskonale orientowała się we wszystkim, co dzieje się w naszej diecezji i modliła się we wszystkich ważnych intencjach. Miała świetną pamięć, starość nie dosięgła jej stanu umysłowego - mówi ks. Studenski.
Jej charyzmatem, oprócz misji katechizowania, było towarzyszenie chorym. Dopóki mogła - odwiedzała ich w domach. Gdy sama zachorowała, wykupiła sobie taryfę telefoniczną z darmowymi rozmowami w soboty i w niedziele - i telefonowała kolejno do swoich podopiecznych.
- Gdy raz ominęła jedną z pań, ta późnym wieczorem zadzwoniła, pytając, co się stało, bo tak czekała na tę rozmowę. W ten sposób pani Monika pokazała, że nie ma nigdy sytuacji, w której człowiek nie mógłby już praktykować miłości wobec bliźnich. To była prawdziwa „wyobraźnia miłosierdzia” - uważa ks. Studenski. - Gdy sprawowałem w jej mieszkaniu Msze św., w czasie modlitwy powszechnej wymieniała bardzo wiele wezwań, świadczących o tym, że myśli o innych, zapominając o samej sobie. W wielkiej skromności nie chciała nawet, by sprawować Eucharystię w jej intencji. Zawsze nosiła w sercu jakąś ważną sprawę związaną z inną osobą. Modlitwą obejmowała bardzo wiele osób i spraw. Cieszyła się z każdego powołania kapłańskiego, pamiętała o księżach, których kiedyś katechizowała.
Pani Monika: narzędzie w ręku Boga
Postanowiła całe swoje życie oddać Panu Jezusowi i złożyła śluby. Jako osoba konsekrowana związała się ze świeckim Instytutem Przemienienia Pańskiego. Była katechetką przez 50 lat. Uczyła się od ks. Adolfa Kocurka, katechety, który tuż po wojnie zorganizował w Bielsku kurs dla katechetek świeckich. Wzięła w nim udział wraz z grupą koleżanek z Sodalicji Mariańskiej. Zaczynała pracować jako katechetka w tych czasach, kiedy bliski związek z Kościołem oznaczał narażenie na szykany. Pracowała w bielskich parafiach: św. Mikołaja, Trójcy Przenajświętszej, Opatrzności Bożej, św. Józefa. Wszędzie zostawiła po sobie dobrych chrześcijan. Każdy jej gest i słowo było temu podporządkowane.
- Chciała być dzieckiem Bożym i zawsze podkreślała, że jako katechetka jest narzędziem w ręku Boga. Mawiała, że jej najważniejszym zadaniem jest rozbudzić iskrę wiary w duszy dziecka. Twierdziła, że jeżeli to się uda, Pan Bóg już reszty dokona - mówi ks. dr Marek Studenski, dyrektor diecezjalnego wydziału katechetycznego, który przewodniczył koncelebrowanej przez kilkunastu księży Mszy św. pogrzebowej śp. Moniki.
- Była naprawdę katechetką z powołania. Troszczyła się o innych nawet wtedy, gdy już nie mogła wychodzić z domu. Zamówiła telefoniczną taryfę z darmowymi godzinami i regularnie dzwoniła do osób potrzebujących rozmowy - dodawał ks. Studencki. Na wstępie pogrzebowej Eucharystii za jej duszę odczytał pożegnalny list, jaki skierował do uczestników ostatniego pożegnania śp. Moniki Honkisz biskup Roman Pindel.
- Księży rzeczywiście zawsze było wokół niej wielu. Do końca ją odwiedzali. I nigdy nie słyszałem od niej złego słowa na temat kapłanów. Dużo się modliła za księży - wspomina ks. prał. Józef Walusiak.
Mieszkała w dzieciństwie w Hałcnowie, stąd zapewne wynikała jej szczególna więź z Matką Bożą Hałcnowską. Kiedy otrzymała za swą ofiarną służbę papieskie wyróżnienie, medal "Pro Ecclesia et Pontifice", ofiarowała go jako wotum do hałcnowskiego sanktuarium.
Ta śmierć zaskoczyła wszystkich. Ks. Piotra - w czasie pielgrzymki do Santiago de Compostela.
30 lipca zmarł znany bielski filmowiec i fotografik Marian Koim.
Ceniona bielska artystka zmarła po krótkiej chorobie 26 czerwca 2015 roku.
Bielski Brat Albert - tak zapisał się w pamięci niezwykły naśladowca tego świętego.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.