Opowieść o wstawaniu z martwych

Zdecydował się na tę pisaną prozą, choć pełną poezji spowiedź z jednego powodu: – Chciałem, by inni wiedzieli, że z chorobą trzeba walczyć do końca, cierpienie trzeba przetrwać – i że każdy ma szansę wygrać!

Wyrok

– Ma pan raka – spokojnie mówi ordynator, tak, jakby mówił o katarze, zdarciu naskórka czy odcisku na pięcie… Wyrok wydany. Bez sądu. Jedyny i słuszny, bo poparty dowodami analiz i prześwietleń, badań wszelakich…

Piłat umywa ręce płynem dezynfekującym. Krzyż tej okrutnej wiadomości dobija do ziemi. Korona cierniowa z jednorazowych igieł kłuje. Biczowanie promieniowaniem radioaktywnym, gdy ciało – porysowane zielonym flamastrem – staje się tarczą strzelniczą. I precyzyjne strzały, metodycznie, systematycznie – w punkt. Da się jakoś wytrzymać tylko do czasu. Bo równocześnie chemioterapia. Na gąbce kroplówki ocet i mirra, dziesiątki litrów spływających do wystraszonych żył. Moja droga krzyżowa w licznym towarzystwie: ten obok się modli, ów przeklina, tamten patrzy przed siebie, nic nie widząc. Jestem coraz słabszy, nie mogę podnieść ręki, powłóczę nogami. Od upadku, do upadku.

Droga krzyżowa… Szymon z Cyreny ma twarz mojej Żony. Nieprzymuszona dźwiga ze mną krzyż. I to z wiarą tak wielką, że to wprost nie do wiary, iż tak wierzyć można w cud…

Moje upadki

Drugi upadek pod prywatnym krzyżem – to zapalenie popromienne jelit, co się przydarza jednemu na tysiąc, a w tym wypadku ten jeden to ja. Lekarz nie owija niczego w bawełnę ani nawet w bandaże:

– Musi być pani przygotowana na wszystko… – więc Żonie wszystko leci z rąk, lecz nie odchodzi od mojego krzyża, ale przez ten krzyż wciąż się do mnie zbliża… Już tylko leżę, a przed oczami białe niebo sufitu, stające się czasem ekranem, na którym wyświetlane są migawki z dzieciństwa i z młodości, co pachną świeżym sianem, zbożem i jabłkami… Co smakują zsiadłym mlekiem i chlebem upieczonym w domowym piekaroku, i masłem, co w maśniczce wypieściła babcia…  A dookoła bezlistne drzewa stojaków na butelki, z których kropla po kropli wpływa w żyły błękit tego nieba, co bliższe, niż przypuszczać można, a może tak dalekie – gdzieś za horyzontem.

« 1 2 3 4 5 »