Tak wspominają zmarłego kapłana ci, którzy pod jego przewodnictwem wędrowali ścieżkami nowej ewangelizacji na spotkanie z żywym Jezusem. Są wśród nich członkowie wspólnoty, którą założył prawie 20 lat temu.
Widziałem wielkość tego człowieka i uczyłem się od niego pokory i wrażliwości. Skupiony na sprawach najważniejszych, zawsze zainteresował się i tym, czy mam z kim usiąść do Wigilii... Wiem, że straciłem kogoś bardzo bliskiego: przyjaciela, brata, ale zyskałem świętego orędownika w niebie...
Równo rok temu ks. Kocur mocno przeżył śmierć ks. Karola Tomali, wspaniałego kapłana, który był jego przyjacielem, a przed laty w Cieszynie także proboszczem.
Kilka miesięcy później został proboszczem w tej samej parafii, w której kiedyś wspólnie pracowali.
On nas prowadził do Boga...
Wspominają członkowie Parafialnej Grupy Modlitewno-Ewangelizacyjnej św. Bogurodzicy w Skoczowie-Górnym Borze:
- Ks. Piotr Kocur najpierw sam zainteresował się nową ewangelizacją. Pojechał na kurs "Mojżesz" i potem wyszedł z inicjatywą, żeby założyć Szkołę Nowej Ewangelizacji w naszej parafii. Z okazji odpustu parafialnego zaprosił zespół New Life Music na koncert i pojawiły się pierwsze sugestie. Koncert był w październiku 1996 r. a w listopadzie odbył się u nas pierwszy kurs, który poprowadziła wspólnota z Kielc - mówi Joanna Michalska.
- Ja szukałam
Członkowie założonej przez ks. Piotra Kocura Parafialnej Grupy Modlitewno-Ewangelizacyjnej św. Bogurodzicy w Skoczowie - z obecnym opiekunem ks. Zbigniewem Macurą
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
czegoś po zakończonej formacji Ruchu Światło-Życie. Miałam pomagać od strony muzycznej - i tak już zostałam. Na początku nie było łatwo. Zupełnie nie wiedzieliśmy, do czego ma nas to doprowadzić. Nie bardzo rozumieliśmy, jak ma wyglądać modlitwa charyzmatyczna. Samo szukanie czytań w Piśmie Świętym sprawiało spore trudności. A jednak po kursie zaczęliśmy spotykać się co wtorek - przyznaje Joanna Michalska.
- Na co dzień nie sięgało się wcześniej po Pismo Święte i dopiero po kursie zaczęło to być naszym zwyczajem, stopniowo się oswoiliśmy. Czasem z mężem szliśmy na spotkanie i zastanawialiśmy się, czy ktoś oprócz nas jeszcze przyjdzie - a na miejscu był komplet! - wspomina Halina Piotrowska.
Pół roku poszukiwań, potem jeszcze jeden kurs: modlitwy, i już wiedzieli, że chcą iść tą drogą razem. Działalność wspólnoty nabrała dużego tempa: organizowali kolejne kursy, m.in. przede wszystkim "Filipa" dla innych, sami jeździli, żeby się rozwijać. Prowadzili rekolekcje w Wiśle, Czechowicach-Dziedzicach, Bielsku-Białej, Warszawie, Cieszynie, Szczecinie. - W naszej wspólnocie rozwinęły się diakonie: charytatywna, muzyczna, modlitewna, ewangelizacyjna, organizacyjna. Powstały grupy, które podejmowały konkretną posługę. Dołączyła do nich diakonia posługująca w skoczowskim ośrodku dla uzależnionych - wylicza Violetta Kaleta.
Z czasem we wspólnocie powstała 20-osobowa grupa muzyczna, która jeździła też z koncertami ewangelizacyjnymi. Kiedy ks. Kocur prowadził gdzieś rekolekcje, członkowie wspólnoty jeździli z nim, dawali świadectwa, podejmowali posługę muzyczną. Pomagali w pierwszych krokach wkraczającej na drogę nowej ewangelizacji wspólnoty kierowanej przez ks. Przemysława Sawę.
- Widać było po owocach, że to jest Boże dzieło, a ks. Piotr nigdy nie rezygnował i zawsze szukał sposobu, żeby ożywić ducha - podkreśla Joanna Michalska.
- Nieustannie dbał o naszą formację. Cały czas był aktywny, inicjował, zachęcał do dalszego starania, żeby uczyć się czegoś nowego - potwierdza Violetta Kaleta. - Dla większości członków naszej wspólnoty był przewodnikiem duchowym i spowiednikiem. I nigdy nie skupiał naszej uwagi na sobie, ale prowadził każdego do Boga. Przez jego posługę Pan Bóg leczył ludzi z różnych problemów, uzdrawiał. Teraz wiele osób, nad którymi się modlił, dzwoni do nas, pytają, kiedy będzie pogrzeb i mówią, jak bardzo są mu wdzięczni.