Miał za sobą 50 lat kapłaństwa. Przez 29 lat pracował jako proboszcz w Hecznarowicach.
Śp. ks. prał. Jan Fudala urodził się 18 listopada 1939 r. w Rogoźniku koło Ludźmierza. Pracował jako duszpasterz w Barwałdzie, Jeleśni, Ujsołach, Targanicach, Racławicach i Ponikwi, a ostatnią jego parafią była parafia św. Urbana, w której duszpasterzował 29 lat, pozostawiając po sobie pamięć kapłana skutecznie wiążącego codzienne życie wiernych z Ewangelią.
Po odejściu na emeryturę w 2012 r. zamieszkał w diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Bielsku-Białej. Za 50 lat swojego kapłaństwa dziękował z parafianami w Hecznarowicach. Był także, jako kolega rocznikowy biskupa Tadeusza Rakoczego koncelebransem uroczystej Eucharystii sprawowanej w czerwcu 2013 r. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej. Był kolegą rocznikowym kard. Stanisława Dziwisza i bp. Jana Zająca z Krakowa.
Pamiątkowe zdjęcie seminaryjnych kolegów z rocznika śp. ks. prał. Fudali
Alina Świeży-Sobel /GN
Był dumny z tego, że należał do tego dobrego rocznika księży wyświęconych w Krakowie w 1963 roku. - Zaczynało nas studia i formację w seminarium blisko pięćdziesięciu. Do ostatniego roku było nas 35 – i tylu otrzymało święcenia kapłańskie. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest wśród nas przyszły kardynał - ks. Stanisław Dziwisz, a także biskupi: ks. Tadeusz Rakoczy i ks. Jan Zając - wspominał kilka miesięcy temu w rozmowie dla "Gościa Niedzielnego" przed uroczystością 50-lecia kapłaństwa biskupa Rakoczego, z którym w seminarium na czwartym roku mieszkał w jednym pokoju.
- Biskup Rakoczy był ductorem, czyli takim przedstawicielem naszego rocznika. Zawsze bardzo uczynny, zwracał uwagę zdolnościami. Pięknie przemawiał, składając przełożonym w naszym imieniu życzenia świąteczne. Nasz wykładowca tomizmu, ks. Karol Wojtyła, pytał nawet, czy ułożył je sam – i gratulował głębokiej wypowiedzi. Po święceniach krótki czas pracowaliśmy w leżących niedaleko siebie parafiach. Potem został skierowany do pracy w seminarium. Kiedy wyjechał na studia do Rzymu, drogi się rozeszły, ale kiedy ktoś z naszego rocznika tam się wybrał, zawsze była to okazja do spotkania, gościnnego przyjęcia. Gdy wrócił do Polski, chętnie nadrabiał zaległości w spotkaniach rocznikowych i lubił odwiedzać kolegów. Często podróżowaliśmy wtedy razem - wspominał.