Stanisław Lipnicki urodził się w żydowskiej rodzinie na Litwie. Życiowe drogi poprowadziły jego bliskich przez Ukrainę do Izraela. Jako przewodnik po Ziemi Świętej, prowadził przez Jerozolimę polskich pielgrzymów z Mazańcowic spod Bielska-Białej.
Jesteśmy Jego uczniami
Wspólnota katolików mówiących w języku hebrajskim liczy w Izraelu około sześciuset osób. W jej obrębie jest też grupa Żydów polskojęzycznych, ktorzy chcą modlić się po polsku. - Katolicka wspólnota nie jest wielka, ale wciąż rośnie! Przychodzą ciągle nowi ludzie, tutejsi Żydzi. Nawracają się, widząc przykład życia chrześcijan. Są tacy, którzy zostają chrześcijanami wyłącznie dzięki czytaniu Słowa Bożego. Kiedy czytają sami, bez komentarzy rabinów, na przykład rozdział 53 Księgi Izajasza, zadają pytania i odkrywają przez Stary Testament, że Jezus był Synem Bożym - mówi Stanisław.
Jedna z dziewcząt, Miriam, wychowała się już w Izraelu, do którego przyjechała z rodzicami jako małe dziecko. Tu wymaga się od emigrantów całkowitej akceptacji żydowskiego prawa. Ojciec Miriam tego nie wytrzymał i wyjechał. Mama z córką została, założyła nową rodzinę. Ojczym nie tolerował przybranej córki, bił ją. Miała 13 lat, gdy uciekła z domu. Płaczącą na przystanku znalazł ją jeden z katolików, który zabrał ją na Mszę św. Wtedy usłyszała list św. Jana i słowa o Bogu, który jest miłością. Ona sama nigdy miłości nie zaznała. Uciekła stamtąd, ale zaczęła czytać Nowy Testament i tak odkryła Jezusa Chrystusa. Dzięki tej jednej wizycie na Mszy ostatecznie przyjęła chrzest i dziś jest katoliczką.
- Wielu z naszych braci i sióstr nie mogę wymienić z imienia, żeby nie narazić ich na przykrości. Bywają tacy, którzy przyjęli chrzest, ale ukrywają to nawet przed najbliższymi. Jeden ze znajomych mamy, ochrzczony pod koniec życia, został odrzucony przez całą rodzinę. Na jego pogrzeb nie przyszedł nikt oprócz jego brata. Tu przyjąć chrzest, to jest poważna decyzja, na całość. Moja decyzja była taka bardziej zwyczajna, ja sam jestem zachwycony tymi, którzy żyjąc tutaj decydują się iść za Chrystusem - dodaje.
- Dla mnie miłość i wiara są czymś tożsamym. Kiedy spotkałem Chrystusa w ludziach, spotkałem się z Jego miłością. Kiedy dziś zdarzają mi się trudności, wracam do tamtych pierwszych chwil i wspominam, jak Bóg mnie pokochał, jak mnie odnalazł. I teraz nie wyobrażam sobie życia bez tej miłości, bez Kościoła. Mam tylko jeden problem: kiedy inni zastanawiają się, czy wierzą w Boga, ja nie mam tych wahań, bo ja po prostu to wiem! Trudno mi powiedzieć, że jestem wierzącym, bo ja jestem pewien, że Bóg istnieje, ja Go znam, ja Go spotkałem - spotkałem Jego miłość! - mówi Stanisław Lipnicki.