Patrzy na nas ze zdjęcia w Kawiarni Wiedeńskiej "De Caffe" w Żywcu. Kiedy jeszcze poruszała się samodzielnie, tu lubiła przychodzić na gorącą czekoladę.
Zapach prezentu
"Jak umrę to zadbajcie najpierw o koty i wszystkie święte rzeczy" - mówiła księżna. Koty: Ruduś, Malusia i Mruczuś-Szarotek trafiły w ręce Janiny Suchonek, Bernadety Dziedzic i mecenasa Krzysztofa Góralczyka, pełnomocnika rodziny Habsburgów. Ruduś pożegnał się z tym światem parę tygodni temu.
- Obraz Matki Bożej Rychwałdzkiej, który wisiał nad jej łóżkiem, powiesiłem u mnie w pracy - mówi Krzysztof Błecha, osobisty lekarz księżnej. - Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale niedługo potem weszła do mojego biura pracująca obok pani Małgosia Tracz.
- Nic nie wiedziałam, że szef przywiózł ten obraz - uśmiecha się - Wchodzę i... czuję zapach księżnej. Byłam zdezorientowana! Wcześniej byłam parę razy u księżnej i znałam ten zapach. Bardzo nas to zdziwiło!
- Czas, kiedy bardzo mocno odczuliśmy, że naszej księżnej nie ma już z nam, to zeszłoroczne Boże Narodzenie - mówi Krzysztof Błecha. - W Wigilię podjeżdżałem po nią około szesnastej. Zawsze spędzała z nami ten dzień szczęśliwa, z prezentami pełnymi słodyczy. Czuła się jak nasza babcia.