- Kościół otacza wysoki żywopłot, ale ten napis na murze: "Bóg jest Miłością" widać też z meczetu, który znajduje się naprzeciwko - mówi ks. Władysław Penkala, pochodzący z Andrychowa.
Ks. Władysław Penkala ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich od 12 lat pracuje w Maroku, a na kontynencie afrykańskim - od 1981 r.
- Ten napis mogą przeczytać wychodzący z meczetu muzułmanie. Boża miłość jest dla nas wzorem. Trzeba nam ich kochać tak, jak kocha ich sam Bóg...
Niedawno misjonarz gościł w swojej rodzinnej parafii św. Stanisława BM w Andrychowie z okazji 100. urodzin mamy - pani Stefanii. Pisaliśmy o tym wydarzeniu w tekście: Sto lat dla mamy - z Maroka też! O jego pracy misyjnej chcieli posłuchać także urodzinowi goście.
- Często wspominamy, jak to po ukończeniu seminarium diecezjalnego we Wrocławiu Władysław poszedł do arcybiskupa Henryka Gulbinowicza, mówiąc o swoim pragnieniu wyjazdu na misje - mówi Elżbieta Setman, kuzynka ks. Władysława. - Arcybiskup powiedział, że w kraju jest tyle pracy duszpasterskiej, że nie wyraża zgody. Był maj, przepiękna pogoda, pootwierane okna. I kiedy Władysław wychodził od księdza arcybiskupa, uciekły mu drzwi, a przeciąg spowodował, że zatrzasnęły się z hukiem. Arcybiskup zaraz wrócił młodego księdza i miał powiedzieć: "Jeśli tak ma się objawiać bunt księdza, to niech ksiądz jedzie!".
I pojechał - najpierw na Wybrzeże Kości Słoniowej, później przerwa na dwuletnie studia w Rzymie. Wrócił na czarny kontynent - do Republiki Środkowej Afryki i potem znowu Europa i praca w seminarium we Francji przez kolejne cztery lata. Od 12 lat duszpasterzuje wśród Marokańczyków - obecnie w El-Jadidzie.
- Byłem wcześniej w stolicy, w Rabacie, potem w Casblance, Agadirze i berberyjskim Taroudant - u podnóża przepięknych gór Wysokiego Atlasu - mówi misjonarz. - Przez rok przebywałem też w Egipcie, żeby lepiej poznać Arabów w innych krajach.
Teraz to już bliziutko!
W andrychowskim mieszkaniu, razem z ks. Andrzejem Grychem (z prawej), polskim prowincjałem Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, ks. Władysław odprawiał Mszę św. z okazji 100. urodzin swojej mamy Urszula Rogólska /GN Siostrzenice pani Stefanii Penkali, kuzynki ks. Władysława, wspominają, jak mama klękała i całowała listy, które - czasem nawet po półtora roku - przychodziły z Afryki.
- Na Wybrzeżu Kości Słoniowej był 9 lat. Dwa razy przyjechał na urlop - mówi pani Stefania. - Tak mi było przykro, że ten urlop zawsze taki krótki... Ale co zrobić - Pan Bóg go posłał tam daleko.
- Kiedy zaczął pracę w Maroku, ciocia się cieszyła: o, teraz to już bliziutko! Tylko przez morze przelecieć i już! - śmieje się Elżbieta Setman.