Z Bielska-Białej do Gdańska wyruszył rajd rowerowy organizowany przez polsko-angielską Fundację Babci Aliny. Przed jego uczestnikami 1200 kilometrów drogi szlakiem polskich hospicjów.
Spod bramy hospicjum
- Pierwszy raz sam się trochę obawiałem, czy podołam – jechali głównie rówieśnicy córki Ewy, która wpadła na ten pomysł – ale poszło dobrze i teraz jeżdżę co roku. Dziś jadą obie córki, koledzy z pracy. Myślę, że to dobra okazja, żeby pomyśleć o sobie i zrobić zarazem coś dobrego. Odwiedzamy te hospicja, widzimy, jak one działają, na co przeznaczają zebrane przez nas pieniądze – mówi Janusz Holender, syn bielszczanki Aliny Holender, której dedykowana jest impreza i prezes Fundacji Babci Aliny.
Uczestnicy rajdu to miłośnicy dwóch kółek. Niektórzy, jak Gabriel Kubacki z Wilczego w województwie wielkopolskim, dowiadywali się o imprezie za pośrednictwem internetu, szukając propozycji ciekawej rowerowej wyprawy. Pojechał pierwszy raz rok temu, a teraz już nie wyobraża sobie, by go tu miało zabraknąć. – Korzystaliśmy kiedyś z pomocy hospicjum i wiem, jak jest potrzebna. Dlatego jadę – potwierdza Maciej Pawleta z Chorzowa, prywatnie przyjaciel z lat szkolnych Janusza Holendra.
- Do rajdu zmobilizowała mnie moja dziewczyna. Powiedziała: jeżeli chcesz być ze mną, musisz jechać – śmieje się Wojciech Dębek z Poznania. – A tak poważnie, to przecież trzeba dawać siebie innym i widzę głęboki sens tego, by pomagać drugiemu człowiekowi. Sposób jest dobry, a sprawa – bardzo ważna.
- Sama w życiu wiele otrzymałam od ludzi i uważam, że człowiek może być darem dla innego człowieka. Ja jadę, choć trochę się obawiałam początkowo, czy dam radę. Jest to dla mnie dużym wyzwaniem, by zmierzyć się z wysiłkiem mimo różnych schorzeń, które mi na co dzień towarzyszą. – mówi Irena Karolak z Otwocka, która w rajdzie uczestniczy po raz pierwszy.
- Jedziemy, bo widzimy, jak ważna jest ta inicjatywa i to wsparcie ruchu hospicyjnego. Ważne są każde zebrane środki, nawet najmniejsze, bo przyczyniają się do tego, że nasi pacjenci mają nowy sprzęt. Staramy się też propagować ideę hospicyjną, żeby przy tej okazji ludzie dowiadywali się o hospicjach - Joanna Tabor z Chorzowa, która wraz z grupą sześciu osób reprezentuje hospicjum chorzowskie.