W sobotę 12 stycznia nadeszła smutna wiadomość o śmierci śp. Janiny Królikowskiej, długoletniej sekretarz zarządu Klubu Inteligencji Katolickiej w Bielsku-Białej, inicjatorki wielu przedsięwzięć.
Uroczystości pogrzebowe śp. Janiny Królikowskiej rozpoczną się w środę 16 stycznia o 14.00 - w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej.
Wyrazem najwyższego uznania za całą życiową postawę śp. Janiny Królikowskiej było papieskie odznaczenie: medal „Pro Ecclesia et Pontifice”, przyznany jej przez Ojca Świętego Jana Pawła II 31 marca 2005 r. – na dwa dni przed końcem jego pontyfikatu. Choć zawsze wzbraniała się przed nagradzaniem – mawiała, że boi się stanąć przed Panem Bogiem z pustymi rękami, a nagrody mogą umniejszyć zasługi – ten medal przyjęła jako znak, że docenione zostały starania całego bielskiego KIK-u, który był dla niej jak rodzina.
– Poza tym otrzymałam go od Świętego – mówiła wzruszona. – To dla mnie prawdziwy „paszport do nieba”.
Miała 81 lat. Pani Janina przez lata pomagała jako prawnik w kontaktach bielskich proboszczów z władzami komunistycznymi, przy pokonywaniu trudności związanych z uzyskaniem lokalizacji i budową nowych kościołów w Aleksandrowicach i na os. Karpackim, gdzie władze początkowo chciały ulokować świątynię poza osiedlem. Pomogła też w sprawach terenowych kolejnych powstającym parafiom i kościołom: św. Pawła, św. Brata Alberta. Dobrze uzasadnione odwołanie napisane przez panią Janinę pozwoliło zapobiec wyburzeniu domu ks. Sokołowskiego, w którym dzieci uczyły się religii jeszcze przed powstaniem kościoła na Złotych Łanach.
– Odegrała Pani w całokształcie tych spraw zasadniczą rolę. Za pomoc, radę i poważny wkład czasu i pracy, którą Pani służyła duchowieństwu bielskiemu składam serdeczne podziękowania. Wysiłki Pani oceniam tym wyżej, że wszystko, co Pani czyniła, wynikało z umiłowania Kościoła – pisał do Janiny Królikowskiej w liście z 1975 r. biskup Herbert Bednorz. – Starałam się pomóc – mówiła skromnie, gdy dziękowano jej za to zaangażowanie.
Znający panią Janinę bliżej podkreślają: by właściwie docenić to zaangażowanie, trzeba pamiętać, iż wtedy, już po śmierci męża, sama opiekowała się przez 7 lat ciężko chorym dzieckiem.