O tym dlaczego zdecydowali się iść na Jasną Górę i jak przeżywali czas wędrówki - opowiadają pielgrzymi z Żywiecczyzny, Ustronia. Inwałdu, Cieszyna, Czechowic-Dziedzic i Kęt.
Angelika Łabas z Glinki oraz Maciej, Tomasz i Jakub Szymankowie ze Zwardonia
Angelika Łabas z Glinki oraz Maciej, Tomasz i Jakub Szymankowie ze Zwardonia
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Było super! Na pielgrzymce można poznać wielu nowych ludzi. Jest genialna atmosfera. Tak jak mówił w Krakowie papież Franciszek - porzuciliśmy wygodne kanapy i założyliśmy buty wyczynowe - i tu jesteśmy!
Pogoda była bardzo ok. Pielgrzym przyjmuje każdą pogodę, żadna mu nie jest straszna. Najważniejszy jest cel - Jasna Góra, tam jest nasza Mama, nasza wstawienniczka u Boga. Mamy dużo intencji - powodzenie w szkole, modlitwa za nasze rodziny, za sąsiadów, którym to obiecaliśmy i za tych znajomych, którzy nas o modlitwę prosili.
Najbardziej oczywiście zapamiętamy ostatni dzień - bo jest najbardziej radosny! Wreszcie jesteśmy tam, gdzie szliśmy od sześciu dni!