- Podejrzewam, że gdyby nie ta pielgrzymka, to bym nigdy nie wpadła na pomysł, żeby tę trasę pokonać pieszo - uśmiecha się Blanka Kłaptocz. A Sylwia i Tomasz Borkowy na tym samym szlaku mieli okazję wrócić do... wspomnień z podróży poślubnej. Ilu pielgrzymów, tyle było powodów do jubileuszowego wędrowania szlakiem św. Jakuba 12 kwietnia ze Skoczowa do Cieszyna.
W czasie pierwszej, zorganizowanej pieszej pielgrzymki między dwoma kościołami jubileuszowymi na Śląsku Cieszyńskim - Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie i św. Marii Magdaleny w Cieszynie, 20 km Szlaku św. Jakuba pokonało prawie 60 osób - a wśród nich kilkuletnie maluchy, nastolatki oraz pokolenia ich rodziców i dziadków. O pielgrzymce przeczytacie także TUTAJ.
Każdy miał swój powód, żeby wyruszyć w drogę. Wśród pielgrzymów nie brakowało rodziców z kilkuletnimi dziećmi, dla których to była pierwsza w życiu tak daleka wyprawa i to wcale nie łatwą trasą! Bo podejścia i zejścia dawały się we znaki nawet dorosłym. Sylwia i Tomasz Borowy, na plecakach których kołysały się muszle przywiezione z hiszpańskiego Camino, zabrali w drogę 7-letnią córkę Anię i 11-letniego syna Pawła. O pomyśle pielgrzymki Sylwia dowiedziała się z plakatu, który zobaczyła gdzieś w Cieszynie. - Wróciły wspomnienia... - uśmiecha się.
Cieszynianka Sylwia kocha góry i piesze wędrówki "od zawsze". W 2010 r., razem z koleżanką wyruszyły z portugalskiego Porto do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii. - Nie byłyśmy przyjaciółkami, ale taka wspólna wędrówka zbliża i skłania do zwierzeń. Rozmawiałyśmy już o wszystkim. Także o tym, że jesteśmy już w takim wieku, że trudno znaleźć męża - opowiada Sylwia. - I koleżanka poradziła mi, żebym zalogowała się na stronie: zapisanisobie.pl. Jakiś czas po powrocie z Camino, pomyślałam: czemu nie? I przez tę stronę poznałam Tomka z Tychów.
Połączyły ich wspólne pasje: góry i wędrowanie. - Pisaliśmy ze sobą jakiś czas, aż spotkaliśmy się kiedyś twarzą w twarz w Cieszynie. Wkrótce wybraliśmy się razem na główny szlak sudecki - kontynuuje Sylwia. - Pamiętam jak w Międzygórzu weszliśmy do sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej. Można tam było wpisywać swoje intencje i kiedy Tomek coś tam napisał, zerknęłam. Dziękował za to nasze wspólne wędrowanie i prosił, żeby nas ono kiedyś doprowadziło przed ołtarz. Po roku byliśmy małżeństwem. A w podróży poślubnej poszliśmy szlakiem Camino z Tau na granicy portugalsko-hiszpańskiej do Santiago i stamtąd na "koniec świata", do Finisterry - relacjonuje Sylwia. - Kiedy urodziły się nam dzieci, pielgrzymowanie zeszło na dalszy plan. Muszą trochę podrosnąć, żebyśmy je mogli zabrać na taką wyprawę. Ale kiedy zobaczyłam ten plakat o pielgrzymce ze Skoczowa do Cieszyna, podjęliśmy decyzję: nie jest daleko, idziemy razem.
Ania i Paweł dzielnie towarzyszyli rodzicom i nawet na najbardziej stromych podejściach nie poddawali się!
Na rodzinne wędrowanie wybrali się także Asia i Adam z Cieszyna-Bobrka ze dziećmi: 10-letnią Nikolą, 8-letnim Patrykiem i 7-letnim Kubą. Przez całą drogę prowadzili dzielnie całą grupę ze Skoczowa aż do Cieszyna.
- Mieszkamy w parafii, w której wikarym jest ks. Piotr Niemczyk, pomysłodawca tej pielgrzymki i to dzięki niemu tu jesteśmy - opowiada mama Asia. - To nasza pierwsza taka rodzinna wyprawa. A poza tym to Rok Jubileuszowy, więc to dla mnie także powód, żeby pielgrzymować. W sierpniu planuję iść z córką do Częstochowy, więc pomyślałyśmy, że to będzie dobra próba. Chłopcy nie bardzo chcieli iść, ale zmienili zdanie, kiedy się dowiedzieli, że tata też chce iść z nami. Choć mąż deklaruje się jako osoba niewierząca, towarzyszy nam. A dzięki temu razem możemy spędzić rodzinnie cały dzień w taki sposób.
Rodzice uśmiechają się, że i dzieci, i oni, na całej trasie byli dla siebie wzajemnie wsparciem: - Raz to my ich dopingowaliśmy, raz oni nas – dopowiadają.
Na rodzinne pielgrzymowanie wybrali się także Fabiola i Tomasz Kłaptoczowie z Bobrka, razem z 20-letnią córką Blanką i 10-letnimi bliźniakami: Hugo i Brunem, a także ich mamą chrzestną Dominiką Szendzielarz z Mazańcowic.
- Poszło na zasadzie łańcuszka - mówi mama Fabiola. - Ksiądz Piotr zaproponował tę pielgrzymkę u nas w parafii, a Dominika znała go już z kilku swoich pielgrzymek łagiewnickich i dodatkowo wiele razy była już także pieszo na Jasnej Górze. Zachęca nas, żebyśmy się wybrali do Łagiewnik, ale nie wiemy, czy podołamy, więc stwierdziliśmy, że na pierwszy raz wybierzemy się ze Skoczowa do Cieszyna.
Rodzice i ciocia, w sercu niosą własne, rodzinne intencje. - Dla dzieci pielgrzymka to też zabawa, frajda, więc po drodze wymyślamy zabawy, konkursy, poznajemy przyrodę, opowiadamy o tym, co widzą. Myślę, że to dla nas dobry czas spędzony w rodzinnym gronie - dodaje Fabiola.
Tak też o pielgrzymce myśli Blanka. - Wczoraj wieczorem przyjechałam z Poznania, gdzie studiuję skrzypce na Akademii Muzycznej. Mama powiedziała, że rano idą na pielgrzymkę, więc nawet nie zastawiałam się długo, tylko rzuciłam: idę z wami. Dwa lata temu Dominika mnie zaciągnęła do Częstochowy, więc to znowu okazja, żeby pójść razem. Cieszę się, że tak spędzamy ten dzień. Nawet nie przypuszczałam, że ta droga poprowadzi nas po tak pięknych okolicach i że mamy je tak blisko domu! Podejrzewam, że gdyby nie ta pielgrzymka, to bym nigdy nie wpadła na pomysł, żeby tę trasę pokonać pieszo - dodaje Blanka, żywo fotografując i rodzinkę, i wszystko, co ją na trasie zachwyca.