Przed nim 4,5-5 tys. km - zależnie od trasy, którą wybierze. W sobotę 1 kwietnia wystartuje rowerem o 6.00 rano sprzed siedziby OSP w Starym Bielsku, by zdążyć do kościoła św. Antoniego w Kalnej. Tu o 7.30 chce uczestniczyć w nabożeństwie pierwszosobotnim i Mszy św., po której wyruszy do… Maroka.
Ksiądz Kazimierz Hanzlik, proboszcz parafii św. Antoniego w Kalnej, poznał Damiana ponad dwa lata temu. - Po rozpoczęciu pandemii przyszedł czas odwilży od obostrzeń i wtedy pojawił się u nas w parafii. Opowiedział mi wtedy, że był na rowerze w Santiago de Compostela, w Chorwacji, w Medjugorju; o tym, jak zmieniły go te wyprawy. To było niezwykłe. Mówię: powiedz świadectwo z ambonki. Tak zrobił. Częściej bywał u nas na Mszy św., został koordynatorem formującej się u nas grupki kilkunastu osób, które przeżyły tu swoje nawrócenie. Co miesiąc się spotykają na adoracji Najświętszego Sakramentu, wspólnej modlitwie, formacji.
Jak dodaje ks. Hanzlik: - Damian jest dla mnie człowiekiem głębokiej wiary. To takie wielkie dziecko, które ufa Panu do końca; potrafi Mu zawierzyć we wszystkim. Niezwykle pokorny człowiek, ale i wytrwały. Jest świadomy, że za modlitwą musi iść działanie i świadectwo. Wiem, że do wyprawy śladami św. Antoniego jest świetnie przygotowany duchowo i fizycznie - jako rehabilitant i trener personalny…
Damian Stawicki o swojej samotnej pielgrzymce śladami św. Antoniego opowiadał uczestnikom Mszy św. w Kalnej.Była taka sytuacja: rok 2020. Damian Stawicki ze Starego Bielska właśnie zakończył swoją rowerową wyprawę szlakiem św. Jakuba z Bielska-Białej do Santiago de Compostela w intencji taty Dariusza, zmarłego kilka miesięcy wcześniej na raka. Rower został w Porto. Damian przyleciał do Wiednia. Przed nim ostatni etap - droga do Bielska. Nie ma już przy sobie pieniędzy. Idąc nad ranem ulicami miasta, spotyka rodzinę pakującą się na wakacje na chorwackiej wyspie Krk. Chwila rozmowy, dostaje na drogę czekoladę i 50 zł. Sprawdza możliwości podwózki BlaBlaCarem. Jest jedna. Pan Darek może zabrać kogoś z Wiednia do Bielska za… 50 zł.
- Mój tato miał na imię Dariusz. Jego firma miała siedzibę w Wiedniu. A celem mojej wcześniejszej wyprawy była Chorwacja… - opowiada Damian. - Na wyprawie do Santiago naprawdę przekonałem się, czym jest wiara i zaufanie Panu Bogu, pielgrzymowanie i modlitwa…
Przed nim 4500-
- Dlaczego z Kalnej i szlakiem św. Antoniego? To dłuższa historia - opowiada. - Nasza rodzina była tradycyjnie religijna. Rodzice zabierali mnie i brata w niedzielę do kościoła. Tak naprawdę zacząłem szukać Boga po śmieci taty w 2019 r. Z perspektywy czasu widzę, jak byliśmy prowadzeni przez Pana Boga. Przed śmiercią taty zaczęliśmy z bratem odmawiać Nowennę Pompejańską. Tata odszedł w siódmym dniu naszej modlitwy. Bardzo czułem opiekę Maryi, która potem zaprowadziła mnie do Medjugorja… Wcześniej byłem na mojej pierwszej dalszej wyprawie rowerowej, w Chorwacji. Spotkałem na trasie dwie osoby, które jechały właśnie do sanktuarium Matki Bożej w Medjugorju. Nic nie wiedziałem o tym miejscu, ale chodziło mi ono po głowie. Po śmierci taty Sylwestra spędziłem właśnie tam. To było dla mnie mocne doświadczenie, które pozytywnie wstrząsnęło moim sercem. Tam poznałem ludzi, którzy pragnęli Boga, szukali Go i tam dowiedziałem się o szlaku św. Jakuba.
Ciąg dalszy na następnej stronie.