Jeśli szukać twarzy roztropnych ewangelicznych panien, które wytrwale czekały na Oblubieńca z zapasem oliwy do swojej lampy, to wśród nich mogłaby się znaleźć twarz pani Gieni.
To właśnie przypowieść o pannach roztropnych i nieroztropnych towarzyszyła ostatniemu pożegnaniu śp. Eugenii Banot, która w wieku 80 lat 16 kwietnia zmarła w Cieszynie. Pogrzeb mamy, babci i prababci odbył się 20 kwietnia, a pamięć o niej – dzięki temu, co zostawiła miastu i swojej parafii św. Marii Magdaleny – przetrwa…
– Pani Gienia tak mi się właśnie kojarzy – z tymi pannami roztropnymi – mówi ks. proboszcz Jacek Gracz. – Była człowiekiem Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Swój dzień zaczynała od godzinek z Radiem Maryja, potem był Różaniec z paniami z róży w kościele przed Mszą św. o ósmej, Eucharystia, a po niej – adoracja.
Wśród darów pani Eugenii dla parafii znalazły się m.in. dwa kielichy z wizerunkiem orła, używane w czasie Mszy Świętych za ojczyznę. Jeden podarowała świątyni parafialnej, drugi – kościołowi cieszyńskich franciszkanów. Jej codziennością była modlitwa za kapłanów. Kiedy do seminarium wstąpił parafianin Michał, ofiarowała Mszę Świętą w jego intencji i obiecała modlitwę przez całą jego formację, aż do dnia święceń. – My, księża, traktowaliśmy ją jak naszą mamę. Troszczyła się o nas, o sprawy parafii. Bardzo trudno będzie ją zastąpić, bo tak wiele było dziedzin życia, które inicjowała, w które się angażowała – dodaje ks. Gracz.
– Była m.in. zelatorką róż różańcowych, członkinią Sodalicji Mariańskiej, wielokrotnie pielgrzymowała pieszo na Jasną Górę. To ona stała ze sztandarem Sodalicji w czasie uroczystości. Była nie tylko człowiekiem rozmodlonym, ale też potrafiła przełożyć wiarę na codzienne życie. Organizowała transporty z pomocą na Ukrainę, gdzie wśród artykułów codziennej potrzeby musiało się znaleźć także Pismo Święte. Jako członkini III Zakonu św. Franciszka żyła zasadą: jeśli iść przez życie, to tylko drogą Ewangelii. A kiedy trzeba było, potrafiła też z serdecznością upomnieć…
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się