Wierni, duszpasterze i czterej biskupi z trzech diecezji: bielsko-żywieckiej, katowickiej i gliwickiej, żegnali śp. ks. prof. Józefa Kiedosa podczas uroczystości pogrzebowych 7 i 8 maja w Bierach i Jaworzu, gdzie w grobowcu kapłanów złożono trumnę z jego ciałem.
W piątek 7 maja w Bierach, a w sobotę, 8 maja w Jaworzu wierni, duszpasterze z biskupami - Romanem Pindlem i Piotrem Gregerem z diecezji bielsko-żywieckiej, Adamem Wodarczykiem z archidiecezji katowickiej i Andrzejem Iwaneckim z diecezji gliwickiej na czele - żegnali zmarłego ks. prof. Józefa Kiedosa. O pożegnaniu w Bierach z Mszą św. w intencji zmarłego, której przewodniczył biskup Greger, więcej piszemy TUTAJ.
Łącznie w ciągu dwóch dni za zmarłego kałana modlono się podczas siedmiu liturgii eucharystycznych, w tym czterech w kościele Opatrzności Bożej w Jaworzu. Na jednej z nich spotkali się tu kapłani - koledzy, a wśród nich koledzy rocznikowi, uczniowie i wychowankowie księdza profesora, a także księża, których historia życia spotkała się z jego historią. Tej Mszy św. przewodniczył katowicki biskup pomocniczy Adam Wodarczyk - także uczeń ks. Kiedosa - a kazanie wygłosił kolejny jego wychowanek ks. dr Karol Mozor, proboszcz w Pogwizdowie.
Kapłani trzech diecezji przy trumnie śp. ks. prof. Józefa Kiedosa.- Kim był? Przede wszystkim kapłanem. Przez prawie 54 lata pełnił w Kościele różne funkcje: wikary, proboszcz, prefekt, a następnie wicerektor Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach, profesor, doktor habilitowany, wykładowca, pedagog, wyśmienity kaznodzieja, rekolekcjonista, autor wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych - przypomniał ks. Karol Mozor. - Charakteryzował się wyśmienitą pamięcią. Był wymagający wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie.
Kaznodzieja przypomniał, że ks. Kiedos "nie żył dla siebie". Chętnie żył dla Pana, przemierzając Śląsk Górny, Cieszyński, inne diecezje, by głosić słowo Boże "zawsze podkreślając obowiązek ciągłego dążenia do większej doskonałości i walki z własnymi słabościami".
Odwołując się do słów Ewangelii o pannach roztropnych i nieroztropnych, ks. Mozor zauważył, że zmarły kapłan, szedł przez życie z zapaloną lamą i zapasem oliwy w zanadrzu. A tą oliwą była dla niego modlitwa i Eucharystia. Od kilku lat łączył swoje kapłaństwo z cierpieniem choroby, pozostając złączonym w nim z Jezusem.
- Czy narzekał? Raczej nie. Mimo cierpienia i bólu, starał się spełniać swoją posługę kapłańską. Myślę, że wszyscy jak tu jesteśmy, moglibyśmy się wiele nauczyć od śp. księdza profesora Józefa. Idźmy zawsze przez życie z podniesioną głową, zawierzając swe kapłaństwo Chrystusowi, a On doprowadzi nas do bram nieba - zaznaczył ks. Mozor.
Trumna z ciałem ks. prof. Józefa Kiedosa w kościele Opatrzności Bożej w Jaworzu.Pod koniec Mszy św. swoim świadectwem spotkań z ks .Kiedosem dzielił się także bp Wodarczyk, który - jak większość zebranych w kościele kapłanów - był wychowankiem księdza profesora w katowickim seminarium i słuchaczem prowadzonych przez niego zajęć z historii Kościoła. Mówił, kiedy jako tarnogórzanin, wybierając seminarium magisterskie u ks. Kiedosa, chciał pisać pracę z biografii ks. Franciszka Blachnickiego. Przypomniał, jak ks. Kiedos, we właściwym sobie stylu powiedział mu: "Człowieku z Tarnowskich Gór, całość zostaw sobie na doktorat, a teraz napisz o wczesnych latach księdza Blachnickiego".
Biskup z uśmiechem zauważył, że te "wczesne lata" zajęły 200 stron pracy naukowej, a zgodnie z sugestią profesora, pracę nad biografią dokończył przy doktoracie. Dziękował swojemu wykładowcy za przenikliwość spojrzenia, którego jego wychowankowie doświadczyli w różnych sytuacjach i doświadczeniach. - I za to będziemy mu wdzięczni - podkreślił bp Wodarczyk. - Był heroldem słowa Bożego. Słynął z rekolekcji, które głosił w stylu misjonarza ludowego, oddziałując na emocje i na przeżycia.
Ostatnią Mszą św. sprawowaną 8 maja w kościele w Jaworzu, była liturgia pogrzebowa, której przewodniczył biskup Roman Pindel, a kazanie podczas niej wygłosił - zgodnie z wolą ks. Kiedosa - biskup Andrzej Iwanecki, gliwicki biskup pomocniczy.
Bp Roman Pindel przwodniczył Mszy św. pogrzebowej ks. prof. Józefa Kiedosa, a bp Andrzej Iwanecki wygłosił pożegnalną homilię.Przed liturgią, swojego pasterza, związanego z Jaworzem od wielu lat, mieszkającego tu od 1994 r., żegnali przedstawiciele społeczności, wśród której żył i pracował: wójt dr Radosław Ostałkiewicz, prof. Krzysztof Śleziński z Uniwersytetu Śląskiego oraz Bartłomiej Mieszczak, przewodniczący rady parafialnej w Jaworzu. Wszyscy wspominali osobiste spotkania i rozmowy z ks. Kiedosem - naukowcem i kapłanem zafascynowanym św. Janem Pawłem II, lubianym pedagogiem i wykładowcą, człowiekiem imponującej pamięci, żywo zainteresowanym życiem i sprawami każdego, kogo spotkał.
Na początku Eucharystii, ks. proboszcz Stanisław Filapek odczytał list kondolencyjny arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca, przekazany przez biskupa Adama Wodarczyka.
Biskup Roman Pindel wspomniał swoje pierwsze spotkanie z ks. prof. Józefem Kiedosem przed 15 laty, gdy uczestniczył w Mszy św. prymicyjnej w niedalekiej Wapienicy, a następnie w spotkaniu przy stole w Jaworzu. - Bardzo zapamiętałem sobie postać księdza profesora, także wychowawcy wielu pokoleń kapłańskich. I dziś z wami chcę modlić się i odprowadzić go na miejsce spoczynku - zauważył bp Pindel.
Ciąg dalszy na następnej stronie.