- Podziwiałem go. On się narażał, on czasem był przez ludzi wyśmiewany. Bo chodził od domu do domu i prosił: "Chodźcie, musimy iść. Bo bez tego ani rusz". Myśmy z ks. Szczyptą czasem ustawali, a on nie... - mówił dziś na Złotych Łanach ks. prałat Stanisław Maślanka o śp. Józefie Jaroszu.
Parafia św. Józefa na bielskim osiedlu Złote Łany pożegnała dziś śp. Józefa Jarosza, który zmarł 21 kwietnia, w wieku 87 lat. To w ogromnej mierze dzięki odwadze i determinacji pana Józefa, dziś na złotołańskim wzgórzu stoi okazały kościół parafialny. O zorganizowanych przez niego 124 delegacjach, które domagały się od komunistycznych władz różnych szczebli prawa do budowy kościoła, pisaliśmy w tekście: Zmarł pan Józiu - cichy bohater budowy kościoła na Złotych Łanach.
Dziś we Mszy św. pogrzebowej, sprawowanej w jego intencji w kościele, który wywalczył, mogło uczestniczyć zaledwie kilkadziesiąt osób, ale dzięki transmisji internetowej dołączyło ich zdecydowanie więcej. Małżonce pana Józefa, pani Reginie, ich synowi Bogusławowi, całej rodzinie i parafianom, w modlitwie towarzyszyli duszpasterze, związani z historią i teraźniejszością parafii: ks. prałat Stanisław Maślanka, który w latach 70. tworzył ośrodek duszpasterski na Złotych Łanach, ks. Józef Pilch i ks. Józef Walusiak - niegdyś wikariusze parafii oraz obecni duszpasterze: ks. proboszcz Stanisław Wójcik i ks. wikary Mirosław Kareta.
Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.Duchowo z uczestnikami liturgii jednoczył się biskup Roman Pindel, który skierował do parafii list, odczytany przez ks. Wójcika. Biskup zaznaczył, że: "Msza św. pogrzebowa sprawowana jest w kościele pw. św. Józefa na osiedlu Złote Łany w Bielsku-Białej. Pan Józef Jarosz zapisał się złotymi zgłoskami w historii tej świątyni. Aby mógł powstać kościół, bez którego nikt nie wyobraża sobie dziś tego dużego bielskiego osiedla, konieczne było poświęcenie osób, które w czasach wrogich Kościołowi i wierze zabiegały o erygowanie parafii i pozwolenie na budowę świątyni. Głównym inicjatorem tych działań był śp. Józef Jarosz. Narażając się na szykany i prześladowanie ze strony władz komunistycznych organizował delegacje do władz państwowych, wojewódzkich i miejskich, by uzyskać zgodę na powstanie kościoła. Na drodze Jego życia stanął wtedy ks. kard. Karol Wojtyła - św. Jan Paweł II, który bardzo cieszył się z podejmowanych wysiłków i je wspierał.
Dziękuję dobremu Bogu za życie śp. Józefa Jarosza i za owoce, jakie ono przyniosło. Modlę się prosząc, aby nasz Brat, który przyczynił się do powstania domu Bożego na ziemi, otrzymał teraz wieczne mieszkanie w niebie.
Łączę się duchowo z żoną Reginą, synem Bogusławem, pogrążoną w smutku Rodziną i wszystkimi uczestnikami pogrzebu. Pociechą dla Was niech będzie Zmartwychwstały Jezus, Zwycięzca grzechu i śmierci".
Msza św. pogrzebowa za śp. Józefa Jarosza w kościele św. Józefa na Złotych Łanach.Mszy św. w intencji śp. Józefa przewodniczył ks. Pilch, dziś proboszcz w Bulowicach, a ks. Maślanka wygłosił kazanie. Przywołał w nim dwa zdania: pierwsze z odczytanego Listu św. Pawła do Rzymian: "Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana". A drugim zdaniem, było to z listu biskupa Pindla, mówiące o kościele, bez którego nikt nie wyobraża sobie dziś osiedla Złote Łany.
- A ono kiedyś było bez kościoła. Nie mógł sobie go takiego wyobrazić kardynał Karol Wojtyła, św. Jan Paweł II i chciał za wszelką cenę, by kościół tutaj był. Dlatego dołożył wielu starań, żeby tak się stało. Ale on sam nie mógł wszystkiego zrobić, dlatego potrzebni byli ludzie - ludzie, których Pan Bóg w odpowiednim momencie tutaj, na to osiedle posyłał; ludzie, którzy spełnili dobrze swoje zadania wyznaczone im przez Pana Boga - mówił ks. Maślanka, wspominając osoby, z którymi współpracował jako pierwszy duszpasterz rozbudowującego się w latach 70. osiedla. Nazwał je "opatrznościowymi". Mówił o Annie i Frydolinie Glądysach, którzy nie bali się oddać części swojego domu na punkt katechetyczny dla rzeszy dzieci, jak i o Monice Honkisz, legendarnej już katechetce tego miejsca, a także o Józefie Jaroszu.
Czytaj dalej na s. 2.