- My to prawie takie siostry jesteśmy. W ciągu roku nie bardzo mamy czas, żeby realizować nasze szalone pomysły, więc stwierdziłyśmy: wakacje. Tak, to musi być ten czas - mówią. Zapakowały do plecaków zaufanie Panu Bogu i ruszyły do Jego Mamy na Bałkany.
Druga noc była ciężka walką z komarami i meszkami. Był piątek - rano Ania miała cała buzię w cętki. A za tydzień, 1 września mała być na ślubie swojej siostry Kasi….
Trzeciego dnia już dotarły do celu. - Podróżowałyśmy znowu z niesamowitymi ludźmi - z Niemcem, który ma dziewczynę we Wrocławiu, a potem z kierowcą TIR-a, wierzącym muzułmaninem z Bośni. I to było kolejne bardzo mocne przeżycie. Same nie wiemy skąd przyszła nam taka umiejętność mówienia po angielsku o naprawdę głębokich sprawach. To na pewno musiało być z Ducha Świętego - taki dar języków. Zadawałyśmy tysiące pytań, a on nam. O zasady jego religii, o codzienność. Pojechaliśmy dużo dalej niż planował on i my też. I my, i on byliśmy bardzo otwarci na rozmowę, na różnice, podobieństwa - wspaniały, Boży czas.
Do celu do Medjugorje dotarły wieczorem - kamperem z szóstką Australijczyków. Była sobota. Przespały się między ławkami, na miejscu codziennych wieczornych spotkań modlitewnych i Mszy św.
Plan na kolejny dzień miały gotowy - wieczorny program dla pielgrzymów w sanktuarium. Ale nie miały radia z tłumaczeniem, więc marzyły, by w ciągu dnia trafić na polską Mszę i chociaż kazanie po polsku usłyszeć. Szukały miejsca sprawowania Mszy przez Polaków. Nie bardzo wiedziały gdzie. "Przypadkiem" trafiły do ogromnej hali. Dokładnie w momencie kazania… A po Mszy św. w czasie ogłoszeń usłyszały, że troje młodych - dwie dziewczyny i chłopak przyjechali do Medjugorja autostopem i szukają transportu powrotnego.
- Pójdziemy zapytać na zapas i my! Stwierdziłyśmy - mówią. - I tak poznałyśmy Ulę i Danusię. Zdziwiły się, że jechałyśmy tu trzy dni, bo one tydzień!. Okazało się też, że dziewczyny są ze wspólnoty Przymierze Miłosierdzia…
Od jakiegoś czasu Ania interesuje się tą wspólnotą, założoną przez ojców Antonello i Enrique w Brazylii, która żyje wśród ubogich, bezdomnych i potrzebujących także w kilku miastach Polski. Przed wakacjami Ania była na rekolekcjach Przymierza w Poznaniu, zaczęła korespondować. - To wcale nie jest tak liczna wspólnota i trafić na dwie osoby z niej akurat tego dnia?! - śmieje się.
W tej samej chwili dziewczyny poznały ojca Urbana, franciszkanina, Polaka, który posługuje w sanktuarium i ponad 80-letnią panią Wiesię - jednego z dobrych aniołów w Medjugorje, które tam mieszkają na stałe.