Około 3,5 tys. osób modliło się dziś, 14 sierpnia, w strugach deszczu podczas Mszy św. sprawowanej w 78. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana w byłym niemieckim obozie KL Auschwitz.
Arcybiskup mówił o obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu jako miejscu odmowy. Bo Auschwitz był miejsce odmowy człowieczeństwa - więzień stawał się numerem, jednym z tysiąca, bez imienia, nazwiska i przeszłości. Cytował słowa Karla Fritzscha, zastępcy komendanta Rudolfa Hoessa: "Dla nas wszyscy razem nie jesteście ludźmi, tylko kupą gnoju".
KL Auschwitz, jak mówił abp Jędraszewski, był również miejscem odmowy dla wspólnoty - wspólnoty rodzinnej, narodowej i wspólnoty Kościoła. Wspomniany Fritzsch zapowiadał przywożonym do obozu, że "pozdychają tu wszyscy jak psy".
Obóz był też miejscem odmowy nadziei na wolność oraz pamięci o tych, którzy tutaj przebywali i którym odmówiono prawa do własnego grobu. W końcu, jak mówił metropolita: - Konzentrazionslager Auschwitz był miejscem odmowy Boga: przekonaniem wielu, że jeśli na ziemi zaistniało takie piekło jak Auschwitz, to Boga nie ma. Naprzeciw tej wielopłaszczyznowej odmowie, jaka składa się na rzeczywistość KL Auschwitz, ojciec Maksymilian Maria Kolbe pojawia się jako świadek.
Wśród pocztów sztandarowych nie zabrakło reprezentacji parafii św. Maksymiliana diecezji bielsko-żywieckiej.Abp Jędraszewski przedstawił św. Maksymiliana jako świadka - najpierw świadka człowieczeństwa. Przytoczył jego rozmowę z Karlem Fritzschem, kiedy wbrew zakazowi, wystąpił z szeregu i poprosił, aby to on poszedł w miejsce innego więźnia na śmierć głodową. Zastępca komendanta pytał wtedy: "Kto ty jesteś?". Nie pytał o numer, ale kim naprawdę jest, jeśli ma odwagę pytać o coś takiego. Ojciec Maksymilian, wskazał na swoją tożsamość, na swoje powołanie, odpowiedział: "Jestem księdzem katolickim".
Ojciec Maksymilian stał się w Oświęcimiu świadkiem rodziny, wspólnoty rodzinnej: - Bronił tej wspólnoty, której członkiem był współwięzień, nieznany my z imienia i nazwiska, Franciszek Gajowniczek. Wiedział po jego krzyku i szlochu, że ma żonę i ma dzieci. I stąd wystąpił w imię tej wspólnoty, by ją własnym życiem niejako zasłonić i ocalić - zaznaczył abp Jędraszewski.
Wreszcie był także świadkiem wolności ducha, która pokonuje wszelkie próby zniewalania i upadlania człowieka, świadkiem ofiarnej miłości i świadkiem pamięci Boga i Jego potęgi. Do współwięźnia Józefa Stemlera, na kilka tygodni przed śmiercią powiedział: "Nienawiść nie jest siłą twórczą, siłą twórczą jest miłość".