Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Tęsknota u celu

Jego oczy mówią wszystko o tym, co dzieje się z człowiekiem, który po latach poszukiwań odnajduje spełnienie. Mężczyzna przyjął chrzest jako 34-latek.

To było jakieś 25 lat temu. Wywiadówka w szkole Grzegorza. Wychowawczyni przekazuje rodzicom informację od katechetki o niskiej frekwencji dzieci na lekcjach religii. Tata zapobiegawczo tłumaczy, że on syna na religię nie zapisywał. Słyszy: − Ale Grzesiu to akurat chodzi!

Kiedy urodził się Grzegorz i jego brat, ich rodzice postanowili, że nie ochrzczą synów. Tę decyzję oni sami mieli podjąć już jako dorośli ludzie.

Wierzyć jak on

– Myślami dążyłem do tego już dawno. Od początku szkoły podstawowej uczęszczałem na religię, bo czułem taką potrzebę – opowiada Grzegorz. – Uczestniczyłem w przygotowaniach moich rówieśników i do sakramentu Pierwszej Komunii, i bierzmowania. Zdawałem wszystkie egzaminy, ale do sakramentów nie mogłem przystąpić. Coś tam w domu próbowałem załatwić, widziałem, że mama nie jest przeciwna, ale temat umierał. W czasach studenckich zrobiłem kolejne podejście. Rozmawiałem z duszpasterzem akademickim o moim chrzcie, ale odniosłem wrażenie, że to pierwszy taki przypadek w jego posłudze, i nie poszliśmy dalej.

Konkretną decyzję podjął, już pracując. – W moim miejscu pracy poznałem człowieka, który był niezwykle religijny – był, bo jest już świętej pamięci – i potrafił ze mną rozmawiać na temat Boga i Jezusa. Zaszczepił we mnie chęć działania. Poruszyła mnie jego głęboka wiara i to, że był pierwszą znaną mi osobą, która nie wstydziła się mówić otwarcie o swojej wierze, o Bogu. On zawsze stawał w obronie wiary i operował takimi argumentami, że we mnie wzbudziło to ogromny szacunek i pragnienie, żeby móc wierzyć tak jak on.

Z kim rozmawiać?

Kolejnym ważnym momentem w życiu Grzegorza było poznanie dziewczyny, osoby wierzącej. – Podjąłem decyzję, że skoro chcę się związać na całe życie z osobą, która jest wierząca, to chcę sprawy mojej wiary uporządkować – mówi Grzegorz. Znów próbował dotrzeć do kogoś, kto by mu pomógł. Wszyscy proponowali, by szukał pomocy w pierwszym lepszym kościele. – Przyjść z ulicy i co dalej? Może by to zadziałało, ale dla mnie to była ostateczność – wyznaje. – Aż przypomniał mi się mój Andrzejek. Tamten kolega z pracy. Często wspominał, że ma szwagra księdza – Marka Droździka, proboszcza w Kamienicy.

We wrześniu 2017 roku Grzegorz skontaktował się z ks. Markiem, a ten odnalazł dla niego wspólnotę SECiM – Szkołę Ewangelizacji Cyryl i Metody. Przed świętami Bożego Narodzenia spotkał się z jej pasterzem, ks. Przemysławem Sawą. Razem z Marzeną Pietroszek opracowali plan formacji, która miała pomóc mu w przygotowaniach do przyjęcia sakramentu. Spotkania rozpoczęli w lutym 2018 roku.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy