Gdyby nie pisarzowicki "List do parafian" sprzed 25 lat i... zupełnie niespodziewane telefony z Namysłowa, które w lipcu odebrali ks. proboszcz Janusz Gacek i sołtys Stanisław Peszel, tej uroczystości 10 listopada w Pisarzowicach raczej by nie było.
Ten dzień - 10 listopada br. - pisarzowicka parafia św. Marcina miała świętować nieco inaczej, bo dokładnie tego dnia przed 45 laty kard. Karol Wojtyła poświęcił tutejszy nowy kościół, wybudowany w miejscu drewnianego, który spłonął w sierpniu 1965 roku. Dla wierzących wydarzenie to było wówczas nadzwyczajne - postawienie świątyni w ówczesnych czasach było ewenementem.
Tymczasem splot wydarzeń sprzed kilku miesięcy - od czerwca i lipca - sprawił, że Pisarzowice stały się tego dnia miejscem bardzo uroczystych obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości w gminie Wilamowice. W sobotę 10 listopada odsłonięto i poświęcono tu dwie tablice pamiątkowe - jedną dedykowaną pisarzowickim ochotnikom, którzy poszli walczyć w Legionach Polskich oraz żołnierzom wcielonym do armii austro-węgierskiej w 1914 roku, a drugą - płk. Marianowi Pilarskiemu, o którego postaci pisarzowianie nie wiedzieli niemal nic, a dziś mówią o nim: "Mamy swojego bohatera na miarę rotmistrza Pileckiego".
Najmłodsi z Pisarzowic przynieśli wielką biało-czerwoną flagę
Urszula Rogólska /Foto Gość
Zaczęło się od Bronisława Gawrona, inżyniera budownictwa, pasjonata historii, pisarzowickiego parafianina. W czerwcu przechodził obok remontowanego domu kultury. Jako budowlaniec nie mógł przejść obojętnie. I wtedy przypomniał mu się numer gazetki parafialnej "List do Parafian" sprzed 25 lat, który sobie zachował. To w nim Anna Pasierbek pisała o siedmiu mieszkańcach Pisarzowic, umundurowanych dzięki składkom Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", którzy właśnie stąd, sprzed domu kultury, 2 sierpnia 1914 r. wyruszyli w kierunku stacji w Kozach, by stamtąd pojechać do Wadowic i zaciągnąć się do Legionów Polskich. Niedługo ich śladem poszło jeszcze kilku ochotników, a ponad 200 innych mężczyzn zostało powołanych do armii austro-węgierskiej.
Wśród tej pierwszej siódemki był Józef Jurzak, dziadek pana Bronisława... Wraz z żoną Barbarą i córką Katarzyną pomyśleli o upamiętnieniu legionistów, jak i pisarzowickich żołnierzy armii cesarskiej. Opracowali pomysł tablicy, który przedstawili ks. proboszczowi Januszowi Gackowi, sołtysowi Stanisławowi Peszelowi i burmistrzowi Wilamowic Marianowi Treli.
Drugi epizod historii to... niespodziewane telefony wnuków pułkownika Mariana Pilarskiego do sołtysa i proboszcza. Wiedzieli, że ich dziadek - legionista, żołnierz wielu frontów walk od 1914 r. po lata powojenne, urodził się w Pisarzowicach krakowskich. Miejscowości o tej nazwie jest 8. W końcu trafili do właściwej. Od ks. Gacka chcieli potwierdzenia daty urodzenia dziadka - 30 lipca 1901 roku. Pod taką datą, niestety, nie było nikogo o takim nazwisku. Ale wnukowie pułkownika i pracownicy IPN byli nieugięci. Poprosili o szukanie nazwiska w latach wcześniejszych. Udało się. Marian Pilarski, syn Franciszka i Marianny, widnieje w księdze metrykalnej pod datą 30 lipca 1899 roku.
- Kiedy zaznajomiliśmy się z życiorysem pułkownika, byliśmy pod wielkim wrażeniem - przyznaje ks. proboszcz. - W kościele wciąż mamy chrzcielnicę, niedawno odnowioną, przy której był ochrzczony. Wprawdzie jego rodzina nie mieszkała tu długo - przenieśli się do Wadowic, ale to właśnie tutaj wszystko się zaczęło i winniśmy pamięć tak niezwykłej postaci.
Darusz Pilarski, wnuk pułkownika Mariana Pilarskiego, przy pamiątkowych tablicach w Pisarzowicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Szybko powstał nowy plan uroczystości w Pisarzowicach, nad którymi patronat objął burmistrz Trela. Wczoraj, w obecności rzeszy mieszkańców wioski, całej gminy Wilamowice, duszpasterzy, samorządowców, pocztów sztandarowych, dzieci, które przyniosły ogromną biało-czerwoną flagę, a także rodziny płk. Pilarskiego i bardzo licznych gości, uczczono pamięć legionistów, żołnierzy i bohaterskiego pułkownika.
Ksiądz dziekan Stanisław Morawa pobłogosławił dedykowane im tablice - ta poświęcona pułkownikowi została wmurowana w ścianę kościoła, druga, dla legionistów i żołnierzy - na razie stoi obok niej. Docelowo znajdzie się na ścianie wyremontowanego domu kultury.
Sołtys Peszel przedstawił zarys historii wydarzeń, które upamiętniają tablice. Mówiąc o legionistach, przypomniał zapisane w kronice parafialnej słowa ówczesnego proboszcza ks. Bartłomieja Boby, które skierował do żołnierzy. Mówił im, by wszystkie swoje trudy, a nawet przelaną krew ofiarowali Panu Bogu, "a może z tego trudu i dla naszej biednej ojczyzny jakiś zysk wyniknie". - Prorocze były to słowa... Ten zysk to wolna i niepodległa Polska - zaznaczył S. Peszel.
Przypominając sylwetkę płk. Pilarskiego, wymienił wszystkie formacje, w których służył, i cały jego szlak bojowy. - Jego biografia, zakończona wyrokiem śmierci w 1952 roku, posłużyć by mogła za kanwę filmu obrazującego dążenia niepodległościowe Polaków w XX wieku - mówił S. Peszel. - W szeregi legionistów wstąpił jako 16-latek, uczeń Krajowej Szkoły Rolniczej, która miała swoją siedzibę w dworze w Kobiernicach. Brał udział w wojnach na froncie czeskim, ukraińskim, rozbrajaniu Niemców w 1918 roku, walkach na froncie bolszewickim i niemieckim w 1939 roku. Dwukrotnie był ranny - w 1919 i 1920 roku.