Czy umarłemu może pomóc... internet, a historia chichotać i łkać jednocześnie?
A może Powiśle?
Po powrocie na kwaterę zacząłem szperać w internecie. „Jan Rusnak”, „wrzesień”, „pułk strzelców podhalańskich”, „kampania wrześniowa”, „1939”... już sam nie pamiętam, co jeszcze wpisałem w wyszukiwarkę. Aż wyskoczyła informacja: plutonowy Jan Rusnak, 3. psp (Pułk Strzelców Podhalańskich) - cmentarz wojskowy w... Radłowie.
Wieniec i znicz przy grobie pradziadka Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość - Eureka! Znam to miejsce - pomyślałem. To gmina leżąca nad Dunajcem, nieopodal jego ujścia do Wisły, na północ od Tarnowa. Z jednej strony są Wierzchosławice, z których pochodził Wincenty Witos, z drugiej - rodzinne strony mojej mamy. Dziadek jeździł na targi do Radłowa, żeby handlować trzodą: kupował świnie w stanie żywym, sprzedawał zaś w postaci wędlin i podrobów. Przejeżdżałem przez Radłów dziesiątki razy. Tutaj i w sąsiedztwie są cmentarze jeszcze z czasów I wojny światowej. A zaraz za miedzą jest Zabawa i Wał-Ruda, gdzie zginęła męczeńsko Karolina Kózkówna.
Wracałem z Roztocza następnego dnia. Zjechałem z autostrady, żeby wbić się w Radłów. Na cmentarzu, tuż przy wejściu, jest kwatera austriackich i rosyjskich żołnierzy z czasów pierwszej wojny. Nieco dalej, na wprost, stoi kamienny piechur, z pasem obciążonym ładownicami i karabinem u nogi. Przed nim dwuszereg kwater, poprzedzonych tablicą. Na niej 93 nazwiska, z podaniem stopnia i jednostki, oraz adnotacja, że kolejnych 93 spoczywających tutaj żołnierzy września nie udało się zidentyfikować. Niemal na początku trzeciej kolumny nazwisk stoi i to: „plut. Jan Rusnak 3. psp”.
Znicze i łzy
Wybraliśmy się do Radłowa w dwa samochody. Jadę z trzema wnuczkami Rusnaka i pięciorgiem prawnuków. Po drodze zastanawiamy się, na ile miejsce spoczynku bielskiego podhalańczyka jest pewne. Na roztoczański Narol wskazuje tylko dokument Czerwonego Krzyża. Na miejscu jest inne nazwisko. W Radłowie zgadza się wszystko: nazwisko, stopień, jednostka. A więc zdecydowana większość faktów przemawia za Radłowem. Może doszło do pomyłki, przejęzyczenia. „Rusnak i „Rusanek” - tak łatwo się pomylić. Wystarczyła chwila nieuwagi podczas pisania, może przepisywania jakiejś listy poległych, żeby podać niewłaściwe dane.
Najpierw idziemy na cmentarz. Obładowani siatkami. Nie wiadomo, kto w której kwaterze spoczywa, więc jest tych zniczy, które dźwigamy, chyba ze trzydzieści, żeby w każdym miejscu zapłonął ogień pamięci. Modlimy się słowami Litanii za zmarłych. Są łzy. Chwila ciszy. Po tylu latach. Nie była w tym miejscu ani żona poległego, ani żadna z jego córek. Dopiero kolejnym pokoleniom udało się tutaj dotrzeć.