Sytuacja panująca w bielskim szpitalu jest powodem do wstydu.
Źle się dzieje w sprawie Izby Przyjęć szpitala miejskiego w Bielsku-Białej. W świat poszła informacja o zaprzestaniu jej działania. Prezydent miasta zapewnia, że to nieprawda, choć dodaje, że ze względu na trudną sytuację kadrową placówki, nie wiadomo, co będzie z nią dalej. Przewodnicząca miejskiej komisji zdrowia winą za sytuację obarcza pogotowie i samych mieszkańców miasta, którzy w nagłych przypadkach - jak dawniej - zgłaszają się do Izby Przyjęć szpitala miejskiego, podczas gdy od 1 października w Bielsku-Białej działa tylko jeden szpitalny oddział ratunkowy (SOR) - w Szpitalu Wojewódzkim. Oprócz pacjentów winni sytuacji są także dziennikarze, ponieważ rozdmuchali sprawę, podczas gdy w kraju są placówki w znacznie gorszej kondycji finansowej, niż bielski szpital, a w ogóle zabezpieczenie medyczne bielszczan jest bardzo dobre - wynika z wypowiedzi prezydenta miasta.
Dyrekcja szpitala tłumaczy się, że żaden lekarz nie wyraził chęci podpisania kontraktu na pracę na Izbie, choć proponowano im wynagrodzenie w wysokości 80 złotych za godzinę brutto, czyli 56 złotych „na rękę”. Lekarze wyjaśniają, że nie chodzi o pieniądze, bo stawka jest wyższa, niż w przypadku innych kontraktów, ale o zapisy związanej z nią umowy: obowiązkowość podjęcia dyżuru, powiązane z nią kary finansowe i organizację pracy: jeden lekarz na dyżurze, jak chce dyrekcja, to za mało, żeby ogarnąć wszystkich pacjentów.
Sytuacja jest niejasna, budzi niepokój Narodowego Funduszu Zdrowia i przerażenie pacjentów, któremu towarzyszy głębokie poczucie krzywdy. Nie po to płacą przez całe życie składki ubezpieczenia zdrowotnego, by teraz odbijać się od zamkniętych drzwi. Tym bardziej, że na Izbę Przyjęć nie trafia się z powodu złamanego paznokcia, ale problemów, często związanych nawet z zagrożeniem życia.
Kołdra opieki medycznej jest zbyt krótka, zbyt wielu zaś chętnych, z których każdy próbuje ją przeciągnąć na swoją stronę. Sytuacja panująca w bielskim szpitalu jest powodem do wstydu. Tyle, że nikt się do niego nie poczuwa. Zresztą wstyd jest dziś niepopularny i zapomniany.
- Dawniej dziewczyny, jak się wstydziły, to się czerwieniły. Dziś, kiedy się czerwienią, to się wstydzą - podsumowałby klasyk.
Tyle tylko, że dla pacjentów pociecha stąd nijaka nie płynie. Zastanawiam się, czy jednak służby zdrowia nie należałoby zreformować w pierwszej kolejności, przed sądownictwem.
O sprawie Izby Przyjęć szpitala miejskiego w Bielsku-Białej można przeczytać TUTAJ.