Może będę piłkarzem. A może informatykiem!

W 2007 roku Kasia przeczytała, że dzieci z rdzeniowym zanikiem mięśni SMA1 nie żyją dłużej niż dwa lata. Dziś jej Marcinek ma lat 10. I właśnie zaświeciło dla niego mocne światło. Potrzebuje jednak finansowej pomocy.

Kasia podkreśla, że chce mówić o cudach, bo sytuacje, które ich spotykają, dla niej nie są "przypadkiem". - W tej naszej walce już na początku dowiedziałam się, że w Kętach o. Józef Witko odprawia Msze św. z modlitwą o uzdrowienie. To był dzień urodzin Marcinka. Przygotowałam ofiarę na Mszę św. Nie wiedziałam jak ten ojciec wygląda, ale okazało się, że był nim ten zakonnik, który wyszedł dopiero co z konfesjonału, a któremu wręczyłam intencję… Ta Msza św. bardzo zagrzała moją wiarę. Bo usłyszałam świadectwo, że w czasie odprawianych przez franciszkanów Mszy św. 16 osób wstało z wózków. Wiele osób mi mówiło, żebyśmy nie tracili wiary, żebyśmy ufali całkowicie. Postanowiłam, że nie będę zadawać pytania: dlaczego my? Przyjęłam to, co przyszło i modliłam się o cud.

Kiedy minęła druga rocznica urodzin Marcinka i... dziękowali Bogu za cud życia.

- Od strony medycznej nic się nie działo - opowiada Jerzy. - Nie było żadnych przesłanek, że kiedykolwiek będzie jakiś lek…

- Ten czas wciąż uświadamiał mi, że obok ludzkiej pomocy, są z nami nasi święci - mówi Katarzyna. - Przyszła kiedyś do mnie klientka, pytając czy słyszałam o relikwii różańca św. Maksymiliana Kolbe - że właśnie są w kaplicy św. o. Pio w Wapienicy. Od czasu do czasu układałam tam kwiaty, więc pomyślałam, że pojadę. Skontaktowałam się z ówczesnym duszpasterzem tego miejsca, ks. Stanisławem Joneczko. Okazało się, że różańca już tam nie było, ale ksiądz zaproponował, że przywiezie go z Komorowic i odprawi Mszę św. w naszej intencji. Nazajutrz w dniu, kiedy miała być odprawiona, słuchałam w Radiu Maryja relacji z placu św. Piotra - papież miał wjechać, ale nie wjeżdżał. Dziennikarze się zastanawiali co się stało. Okazało się później, że papieża Franciszka zatrzymali rodzice małej Noemi. I papież prosił potem w czasie modlitwy o 12.00, żebyśmy się wszyscy modlili w jej intencji. Z relacji telewizyjnych dowiedziałam się, że Noemi też chorowała na ten rdzeniowy zanik mięśni… Papież zaapelował wtedy do ludzi nauki, żeby badali tę sprawę i próbowali znaleźć lek na tę chorobę. Dla mnie to był widoczny znak Bożej opieki nad nami - i że zarówno o. Pio, jak i o. Maksymilian też są z nami i działają…

- Czasem się uśmiecham jak widzę jak bardzo pomagają nam nasi święci - mówi Kasia. - Mieszkamy w parafii św. Brata Alberta. Marcin nam urósł szybko i nie mieścił się w swoim małym wózku, którym samodzielnie się porusza. Na "przydział" nowego wózka musielibyśmy czekać jednak dwa lata. W naszym kościele prosiliśmy z mężem o pomoc Patrona... I co? W dniu jego imienin problem się rozwiązał!

***

W 70 rocznicę śmierci św. o. Maksymiliana, Ostrowscy pojechali do Oświęcimia podziękować świętemu z jego opiekę. - Po uroczystościach, kiedy moi bliscy poszli coś zjeść, zauważyłam na placu siostrę zakonną. Nie wiem czemu, pomyślałam, że ją poproszę o modlitwę. Sytuacja może dziwna - i dla niej, i dla mnie. Ona zapytała mnie o imię mojego dziecka, a ja ją o jej imię. Miała na imię… Maksymiliana.

« 1 2 3 »