95-letnia Monika Prochot z Międzybrodzia Bialskiego, żołnierz Armii Krajowej ps. "Baśka", łączniczka w oddziale "Garbnik", odebrała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Wręczenia odznaczenia przyznanego przez prezydenta Andrzeja Dudę dokonał wiceminister Stanisław Szwed, a cała uroczystość odbyła się w domu pani Moniki, w obecności jej najbliższych, a także delegacji władz gminy, przedstawicieli Fundacji „Wiarus” oraz Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Nie zabrakło też delegacji Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, w tym członków grupy rekonstrukcyjnej „Rodzynki”, którzy wystąpili z wnioskiem o uhonorowanie wojennych zasług pani Moniki.
Monika Prochot w czasie II wojny światowej należała do AK i pełniła funkcję łączniczki, dostarczała partyzantom z oddziałów na terenie Żywiecczyzny rozkazy, lekarstwa. - Nieraz zaskakiwały mnie posterunki niemieckie między miejscowościami czy patrole na dworcu - wspominała chwile grozy, kiedy zatrzymywali ją żołnierze, a ona po ubraniem niosła ukryte rzeczy dla partyzantów. Udawała, że nie mówi po niemiecku, więc kontrole kończyły się nieraz tym, że szła dalej pobita, albo przekonana, że zdenerwowany Niemiec strzeli jej w plecy. Wielką odwagą wykazała się w grudniu 1944 r., kiedy przed jej rodzinnym domem, otoczonym z trzech stron lasem, stanął amerykański lotnik David M. Jones.
- Był w mundurze, którego nie znałam. Zrozumiałam tylko tyle, że potrzebuje pomocy. I pomogliśmy - wspomina pani Monika. Jones, drugi pilot amerykańskiego bombowca, zestrzelonego w okolicach Jawiszowic, wyskoczył ze spadochronem, a dzięki pomocy partyzantów AK "Sosienki" nie wpadł w ręce Niemców. Przez blisko 6 miesięcy ukrywał się w schronie pod podłogą domu pani Moniki, który w tym czasie był kilka razy przeszukiwany przez gestapo. - Nie znaleźli go, ale niewiele brakowało... - uśmiecha się pani Monika.
- Pani Monika zapisała swoim życiem piękną kartę i jestem szczęśliwy, że mogłem dziś wręczyć jej to odznaczenie - mówił wiceminister Szwed. Były słowa wdzięczności i gratulacje, biało-czerwone kwiaty i taki sam tort, ufundowany przez wójta Adama Kosa. Goście podkreślali, że ta chwila jest dla nich długo wyczekiwaną radością, a błyszczące oczy uśmiechniętej pani Moniki najlepiej wyrażały, co czuje bohaterka.
Gratulacje przesłał też Walter Braunohler, konsul generalny USA. - W imieniu amerykańskiej misji dyplomatycznej w Polsce i narodu amerykańskiego dziękuję Pani za bohaterstwo i za udzielenie pomocy obywatelowi amerykańskiemu, pilotowi bombowca B-17 o nazwie "Święty Franciszek" Davidowi M. Jonesowi. Dzięki pomocy wielu osób, a przede wszystkim Pani oraz Pani rodziny i żołnierzy AK, pilot Jones przeżył i bezpiecznie powrócił do swojej ojczyzny - napisał konsul.
- Cieszy nas ten dzień i to, że pani Monika doczekała się tego państwowego odznaczenia, na które tak bardzo zasłużyła. Szkoda jedynie, że stało się to dopiero po tylu latach - mówił Marek Snaczke, jeden z inicjatorów wniosku...