W Korbielowie samodzielna parafia erygowana została 24 lata temu, ale dominikanie duszpasterzują tu już od 1958 roku i ku Bogu idzie już kolejne pokolenie tej góralsko-dominikańskiej rodziny...
W takim rodzinnym składzie wyruszyli niedawno na szesnastą pieszą pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej na Jasnej Górce w Ślemieniu. Kiedy zaczynali pielgrzymować 15 lat temu, jeszcze z o. Romanem Schulzem OP, szło może 40 osób. W tym roku na Jasną Górkę dotarło ponad 270 osób. Część dołączyła też z innych parafii dekanatu.
- To niesamowita szansa na to, by samemu pobyć ze sobą przed Panem Bogiem. Zawsze jest o co prosić, jest za co dziękować. Cały rok czekam na ten dzień - mówiła pani Ludwika, jedna z tych, którzy nie opuścili żadnej dotychczasowej pielgrzymki.
Pielgrzymi przed świątynią w Korbielowie szykują się do drogi na Jasną Górkę...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Jak podkreślał przewodnik pątników o. Krzysztof Ruszel OP, nie o liczby chodzi, ale o ten modlitewny zryw, wyjście z uśpienia i przekonanie, że do Matki Bożej można rzeczywiście pójść z każdą ludzką biedą. - Pątnicy proszą o sprawy najważniejsze: dar rodzicielstwa, zakochania, o nawrócenie, pracę, uwolnienie z uzależnienia. Świadectwa, jakie składają w drodze dominikańscy bracia po pierwszych ślubach zakonnych, którzy mówią o działaniu Pana Boga, pomagają z innej perspektywy spojrzeć na własne życie i wiarę - mówi o. Ruszel.
Pani Korbielowska...
... i Bohorodczańska. Wspólnemu szukaniu dróg do Boga towarzyszy Matka Boża o podwójnym imieniu. Jej obraz zabrali w 1944 r. dominikanie opuszczający archidiecezję lwowską i Bohorodczany. W 1974 r. trafiła do Korbielowa, gdzie pokochali Ją beskidzcy górale, z czcią umieszczając w głównym ołtarzu. Kiedy dwa lata temu trafili w Beskidy pielgrzymi z Bohorodczan i ze łzami w oczach modlili się przez Jej wizerunkiem, powstał projekt, by ofiarować im kopię.
O. Krzysztof Ruszel OP, proboszcz parafii i przeor wspólnoty dominikanów w Korbielowie
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
W realizacji pomogli przyjaciele Bohordczan z Olesna, a w Korbielowie parafianie przed nowym obrazem rok temu wytrwale się modlili, a potem uroczyście pożegnali i zawieźli na Ukrainę. – Wszyscy ogromnie przeżyliśmy ten czas, kiedy mogliśmy modlić się patrząc na obydwa obrazy. To wyjątkowe wydarzenie zjednoczyło wielu ludzi – mówiła wtedy parafianka Krystyna.
Świadkowie
Choć parafian nie jest tu wielu, trudno ich policzyć, bo do świątyni tuż przy granicy zagląda wielu turystów. W najlepszych momentach w niedzielę modli się tu 950 osób, jednak w tej niedużej wspólnocie wiele się dzieje.
Są cztery róże różańcowe, krąg biblijny, katechezy dla dorosłych, biblioteka parafialna, codzienna modlitwa różańcowa czy comiesięczne nabożeństwo uwielbienia, spotkania dla młodzieży. Działa Korbielowski Uniwersytet z nauką angielskiego i obsługi komputera, czy Dominikańska Szkółka Narciarska, w której najmłodsi za darmo uczą się jazdy na nartach.
– Parafianie w Korbielowie są ludźmi naprawdę głębokiej wiary. I jestem im bardzo wdzięczny za świadectwo, jakie dają wobec młodzieży. Kiedy w domu rekolekcyjnym trafiamy na oziębłość czy kontestację, dzielimy młodych na małe grupy, by odwiedzili rodziny, które mają im opowiedzieć o swoim doświadczeniu Boga. I ci młodzi wracają odmienieni, potrafią spędzić pół nocy na adoracji i rozmawiać z Chrystusem – podkreśla proboszcz.
Na kawę? Tylko z rodziną!
- To się dzieje w namiocie. Rozbijamy go na wiosnę obok kościoła. I stoi do jesieni, a w każdą niedzielę tam spotykamy się z parafianami po Mszy Świętej: przy kawie, ciastkach, a czasem przy żurku czy bigosie. Dzięki pomysłowi o. Artura Karkoszki OP dla najmłodszych mamy też watę cukrową - wylicza o. Ruszel, który pod namiotem, w specjalnym fartuszku, podejmuje tą niedzielną kawą i rozmawia. - Przez te rozmowy stajemy się sobie bliżsi. Tak też, radosną zabawą z udziałem młodzieżowej kapeli podopiecznych Fundacji Braci Golec, świętujemy przy odpuście - dodaje.
Pielgrzymi z Korbielowa w drodze do Ślemienia
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Nie dziwi tu nikogo widok proboszcza w kuchennym fartuchu czy za kierownicą parafialnego traktora, a parafianie przyznają, że tak chyba rozumieć trzeba apel papieża Franciszka, żeby pasterz pachniał owcami. Z kolei proboszcz chwali ich za wielkie miłosierdzia, jakie okazują sobie wzajemnie w potrzebie, jak to w rodzinie.
- Parafia nie jest instytucją, tylko wspólnotą, dlatego na parafian patrzę jak na bliską mi rodzinę. Bez tego w naszych relacjach może zabraknąć prawdziwej, obustronnej radości ze spotkania. Dominikański charyzmat kaznodziejski nie ogranicza się do kazania, ale powinien nim być cały sposób życia, który ma zachęcać do spotkania z Chrystusem. A moim marzeniem jest docieranie do tych, którzy są na obrzeżach... - mówi o. Krzysztof Ruszel OP.
O korbielowskiej parafii i dominikańskich inicjatywach piszemy również w artykułach: