Jesteś mamą, która wychowuje małe dzieci? Babcią, która ma pod opieką wnuki? W środy odwiedź Klub Mamy w sali na probostwie parafii św. Pawła w Bielsku-Białej.
Marta Laskowska od niedawna mieszka z mężem i trójką małych dzieci w Bielsku-Białej. Śmieje się, że do Klubu Mamy przysłał ją... właśnie mąż.
- Ma kolegów, nowych znajomych w pracy, ja zajmuję się dziećmi w domu, więc możliwości poznania nowych ludzi miałam ograniczone - mówi Marta. - Mąż znalazł informację o Klubie Mamy w parafii św. Pawła na osiedlu Polskich Skrzydeł. I tak tu trafiłam!
Co środę Marta, razem ze swoimi maluchami: 5-letnim Pawłem, 3-letnim Rafałem i półtoraroczną Sarą, przyjeżdżają autobusem z drugiego końca miasta.
Chłopcy sami już się wyrywają na zajęcia, więc nie ma problemu z dotarciem na czas. Mamy razem ze swoimi dziećmi spotykają się tu, w salce na probostwie, co środę od 10.00 do 12.00.
Pomysłodawczynią istniejącego od roku Klubu Mamy jest Jadwiga Wiatrowska, mama dziś dwuletniej Klary.
- Zaczęło się od… spotkania w pociągu do Pragi - opowiada Jadzia. - Spotkałam w nim Polkę z dwójką małych dzieci. Wyszła za mąż za Czecha i właśnie wracali z Polski do Szkocji, gdzie mieszkają, Opowiedziała mi o tym, jak mamy małych dzieci spotykają się tam, w Szkocji raz w tygodniu, w godzinach dopołudniowych. Zabierają ze sobą swoje dzieci. Pomyślałam, że to naprawdę dobry pomysł, ale jakoś nie byłam pewna, czy ja mam się tym zająć. Dowiedziałam się, że podobne kluby istnieją m.in. w Krakowie, są związane z duszpasterstwem mam "Macierzanka". I tak się jakoś składało, że wtedy co rusz - przy okazji różnych wyjazdów, rekolekcji - spotykałam mamy z "Macierzanki". Chyba nie miałam wyjścia!
Maluchy i ich mamy przygotowywały m.in ozdoby świąteczne z masy solnej
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jadwiga podkreśla, że to dzięki życzliwości proboszcza parafii na osiedlu Polskich Skrzydeł, ks. prałata Marcina Aleksego, który udostępnił mamom salę na probostwie i służy swoim duszpasterskim zaangażowaniem, spotykają się właśnie tutaj.
- Wychowałam się w oazie, kocham liturgię, ustanowione zasady, porządek. A tu moja Klara zupełnie ten porządek burzyła nie tylko mnie, ale - co mnie najbardziej krępowało - innym uczestnikom Mszy św. Powiedziałam o tym księdzu, przepraszając za moje dziecko. Wtedy usłyszałam, że dziecko jest dzieckiem. Kiedy zaczyna chodzić, to… musi chodzić! Mam przychodzić z nim na Mszę św. i niczym się nie przejmować - uśmiecha się Jadzia. - Tymi słowami poczułam się przytulona przez Kościół. Klara i ja, mamy swoje miejsce w kościele podczas liturgii. Postanowiłam, że muszą tego doświadczyć też inne mamy, które może właśnie ze względu na swoje ruchliwe dzieci nie przychodzą do kościoła, żeby nie denerwować innych dorosłych i starszych.