Sprawa 35 kotów z Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt "Reksio" w Bielsku-Białej, od kilku miesięcy dzieli ludzi - już nie tylko bielszczan - i budzi niesłabnące emocje. Przedstawiamy racje obu stron konfliktu.
Sprawa dotyczy 35 kotów - według "Kotełkowej Drużyny" - wolontariuszy pomagających w schronisku: wyrzuconych, według kierownika schroniska Zdzisława Szwabowicza: przeniesionych na wolność - w maju i sierpniu tego roku. Problem był także jednym z tematów obrad bielskich radnych podczas sesji rady miejskiej 30 sierpnia br.
Po stronie wolontariuszy stanęła między innymi Fundacja "Klamra", która złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w schronisku.
Na stronie internetowej fundacji można przeczytać m.in.: "Schronisko to miejsce przeznaczone do opieki nad zwierzętami domowymi. Musi zapewniać im właściwą, humanitarną opiekę, zapewniającą dobrostan, czyli stan zaspokojenia wszystkich najważniejszych potrzeb zwierzęcia, zarówno tych fizycznych jak i psychicznych. Wyrzucenie kotów poza kociarnię nie mieści się w ramach takiej opieki. Schronisko wypuszczając koty poza teren kociarni nie kontroluje tego, co się z nimi stanie i naraża je na śmierć lub utratę zdrowia. Wyrzucone koty, nie mając odpowiednich warunków do życia, przeżywają ogromny stres i cierpienie. Z gromadki usuniętych ze schroniska kotów została tylko garstka. Los części zwierząt jest nieznany".
Wczoraj, 29 września, inicjatywa "Bielszczanie dla Kotów" zorganizowała pikietę, która przeszła z placu Chrobrego i ul. 11 listopada - obok pomnika Reksia - przed bielski Ratusz. Wzięło w niej udział kilkadziesiąt osób. Szli z kocimi maskami na twarzach, z bębnami i transparentami, rozdając ulotki i zbierając podpisy pod petycją do prezydenta Bielska-Białej. Zarzucają kierownictwu schroniska niehumanitarne traktowanie zwierząt. Na ulotkach przedstawili swoje racje. Napisali (pisownia oryginalna).:
Przechodniu, to są żywe zwierzęta, czują głód, zimno, ból i strach. To nas Bracia Mniejsi i należy im się opieka i szacunek. Nie pozwól aby na naszych oczach były zaniedbywane, ich zdrowie i życie narażane, nie bądź obojętny, podpisz petycję!!!”.
Kierownik odpowiada
Poprosiliśmy kierownika schroniska Zdzisława Szwabowicza o przedstawienie swoich argumentów wobec całej sprawy.
- Jesteśmy jedynym schroniskiem w okolicy, które przyjmuje koty. Ideą schroniska jest adopcja zwierząt, a nie zamykanie ich na siłę. Schronisko po to powstało, by te zwierzęta, które są bezdomne, czasowo przetrzymać w schronisku i znaleźć im opiekunów. Natomiast zamykanie w schronisku tych kotów, które są kotami wolnożyjącymi, jest bezzasadnie i niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt, bo takich kotów w schroniskach się nie zamyka. Przyjmuje się je tylko i wyłącznie dla sterylizacji, by zwierzę się nie rozmnażało. Natomiast później wypuszcza się je i ono sobie żyje w swoim naturalnym środowisku,
W aglomeracjach takie koty wolnobytujące są w każdym mieście i one sobie doskonale radzą. Troska człowieka powinna polegać na tym, by je wysterylizować i w okresach zimowych, kiedy mają trudne warunki do zdobycia pożywienia - dokarmić. Schronisko w Bielsku-Białej robi to - mamy około stu karmicieli kotów w naszym mieście, którym dajemy karmę dla zwierząt w okresie zimowym.
Do schroniska koty wolnożyjące trafiają z różnych przyczyń - czasem ktoś przynosi kotkę z dopiero co urodzonymi małymi - trzeba odczekać ten czas, kiedy karmi maluchy, zadbać o ich stan zdrowia. Takie kocie maluchy trafiają następnie do adopcji, chociaż pochodzą od kotki wolnobytującej, bo potrafią szybko przywyknąć do człowieka - z powodzeniem udaje się takie młode koty oswoić. Natomiast kocica, ich matka, która nigdy nie chciała z człowiekiem żyć, nie daje się udomowić. Zawsze będzie kotem wolnożyjącym. I takiego kota na siłę nie można zamykać i udomawiać. To jest wbrew jego naturze.
Mamy odmienne zdanie
Kierownik kontynuuje: - Niestety, konflikt w sprawie takich kotów wolnobytujących mamy w wyniku niewłaściwych działań naszych wolontariuszy kocich, którzy uważając, że pełne serce i troskliwa opieka wystarczą, by koty te zachowywały się tak jak my, ludzie chcemy. Niestety, po dwóch latach tego eksperymentu mamy odmienne zdanie w temacie kotów wolnobytujących.