- Tyle osób w ośmioletniej historii naszej pielgrzymki na pewno jeszcze nie było! - mówi Beata Handzlik z diecezjalnego duszpasterstwa rodzin, które zorganizowało 8. Pielgrzymkę Rodzin do Kalwarii Zebrzydowskiej.
- Przyjechaliśmy tutaj, żeby zanieść nasze intencje Matce Bożej, możnej patronce. Bo to Jej możemy powierzać wszystkie nasze dążenia i pragnienia - mówią Agata i Mariusz Adamscy z Kóz, którzy na pielgrzymkę rodzin przyjechali z młodszym synem Marcinem. Starszy - Krzysztof, kleryk piątego roku seminarium krakowskiego, którzy odbywa praktykę w parafii w Cięcinie, także był uczestnikiem pielgrzymki. - Powierzamy Jej też przyszłe kapłaństwo naszego syna i nasze małżeństwo. W tym roku obchodzimy 30. rocznicę małżeństwa...
Maria i Jan Plewowie z Oświęcimia jeszcze na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem pielgrzymki byli nad... Bałtykiem. - O północy byliśmy w domu, bo bardzo chcieliśmy tu być dzisiaj - uśmiechają się zgodnie. - Kalwaria to jest takie cudowne miejsce, gdzie lubimy przyjeżdżać do Matki Bożej. Poza tym dziś nasza córka i zięć obchodzą rocznicę ślubu. Chcemy się szczególnie modlić za córkę, jej męża i ich córeczkę. A na dodatek dziś także święto Matki Bożej Saletyńskiej, która stała się nam szczególnie bliska po naszej czerwcowej pielgrzymce do miejsca Jej objawienia. Bardzo pragnęliśmy więc być także dzisiaj tak bliżej Matki Bożej.
Agata i Mariusz Adamscy z synami - Marcinem (na zdjęciu z rodzicami) i klerykiem Krzysztofem po ra zkolejny byli w Kalwarii
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jan Plewa dodaje, że z przyjemnością zawsze wraca do Kalwarii, bo w klasztorze posługuje o. Kamil - jego kolega ze szkolnej ławki sprzed kilkudziesięciu lat! - Zawsze nam miło się tu spotkać "na żywo".
Adamscy i Plewowie byli jedynymi z kilku tysięcy osób, które z całej diecezji bielsko-żywieckiej przyjechały indywidualnie i w zorganizowanych grupach do sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej na 8. Diecezjalną Pielgrzymkę Rodzin, przygotowaną w przeddzień rozpoczęcia diecezjalnej peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego.
Jak Ojciec
Pielgrzymom towarzyszyło też hasło Roku Miłosierdzia: "Miłosierni jak Ojciec". Razem z nimi było około 70 kapłanów z diecezjalnym duszpasterzem rodzin ks. Tomaszem Gorczyńskim na czele.
Kalwaryjskie spotkanie rodzin rozpoczęło nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Tuż przed Mszą św. sprawowaną na placu Rajskim pod przewodnictwem bpa Romana Pindla, pielgrzymi wysłuchali świadectw członków Domowego Kościoła i studenta Studium Teologii Rodziny. Pielgrzymka była także inauguracją nowego roku formacyjnego Domowego Kościoła.
Bp Roman Pindel przewodniczył Mszy św. w Kalwarii
Urszula Rogólska /Foto Gość
Z kolei diecezjalny duszpasterz młodzieży ks. Piotr Hoffmann zaprosił rodziny do otwierania swoich serc i drzwi domów dla młodzieży, która w przyszłym roku odwiedzi naszą diecezje w ramach Światowych Dni Młodzieży. Każdy mógł wspomóc także diecezjalne duszpasterstwo młodzieży kupując słodkie cegiełki: ręcznie wykonane anioły, czekolady czy też podarowane przez dobroczyńców - słoiczki miodu.
Na początku Mszy św. wszystkich pielgrzymów powitał kustosz sanktuarium o. Azariasz Jacek Hess OFM:
- Przybywacie całymi rodzinami - jest to pielgrzymka nadziei, albowiem trzeba nam wszystkim, a szczególnie rodzinom, dużo siły i mocy, aby tej nadziei nie stracić. Trzeba wielkiej wiary i jeszcze większej miłości, aby się w życiu nie pogubić. Dlatego przybywacie tutaj, aby wzorem pielgrzymów, którzy od czterech wieków na Kalwarię przybywają, wśród kalwaryjskich dróżek i kaplic, przed obliczem Matki, zawierzyć Bogu swoje trudne dziś i niepewne jutro - mówił o. Hess.
Ogromna nadzieja
W homilii, nawiązując do fragmentu przeczytanej Ewangelii o Siewcy, ksiądz biskup podkreślił, że to przypowieść, jest przesłaniem ogromnej nadziei. Bo choć wielu skupia się na smutnym losie ziaren, które padły na drogę, na skałę i między chwasty, jest ona przesłaniem wielkiej nadziei.
- Ale co jest w tej przypowieści najbardziej obiecujące? Bóg chce nas przekonać, że nie ma człowieka, do którego słowo Boże by nie docierało - mówił bp Pindel. - Tak jak ziarno padało wszędzie, także na takie miejsce, gdzie nikt rozsądny by nie rozsypywał ziarna. A tymczasem ziarno pada wszędzie. To niesamowita obietnica, że Bóg tak bardzo chce przemawiać do człowieka, że przez tą przypowieść mówi: nie bój się, nigdy nie mów, że do kogoś słowo Boże nie dociera, nie pada koło niego. Co najwyżej jest problem z tym, co on z tym Słowem, które przychodzi od Boga zrobi, jak o nie się zatroszczy, jak odniesie się do tego Słowa.