Nie trzeba wojny

Wystarczy, że zabraknie prądu.

O młodopolskim pisarzu Władysławie Orkanie opowiada się taką oto anegdotę: pewnego razu krakowski dziennik „Czas” pomieścił zdjęcie gdzieś w Alpach zrobione, przedstawiające totalnie zdewastowany drzewostan na jakimś Bogu ducha winnym stoku. Zdjęcia opatrzono podpisem: „Onegdaj szalał tutaj orkan”. Nazajutrz ukazało się to samo zdjęcie ze sprostowaniem: „Nie szalałem. Orkan”.

Orkan, nie orkan, kilka dni temu nad Podbeskidziem rozszalała się wichura, która przewróciła setki i połamała tysiące drzew. Zatarasowane drogi, nawet tory kolejowe - i to tak skutecznie, że się jeden pociąg międzynarodowy kolejarzom zgubił - podtopione wiadukty, pozrywane dachy a i za niejednym garażem blaszanym właściciel uganiał się po okolicy, niczym za psem zerwanym ze smyczy. To wszystko niczym jest jednak wobec braku prądu. Jeszcze dwa dni po przejściu wichury były miejscowości, w których w co trzecim domu egipskie ciemności rozświetlano świeczką.
- A ja skorzystałam - powiedziała mi zacna parafianka. - Lodówkę sobie rozmroziłam.

Najgorzej mieli się właściciele sklepów. Z tych pozbawionych prądu trzeba było wywieźć wszystkie produkty chłodnicze. W pobliskim supermarkecie kierownik przytargał agregat prądotwórczy, ale taki mały, że tylko na dwie kasy fiskalne i jedną lampę nad nimi hałaśliwego prądu wystarczyło. Ludziska i tak cisnęli się niemiłosiernie, bo wszystkie inne sklepy dookoła były pozamykane, więc na paliwo do generatora na pewno udało się zarobić. Jak mrożonki wytrzymały transport w bezpieczne miejsca i z powrotem, to już czas i żołądki klientów pokażą.

O wojnie pomyślałem sobie: że się czasy tak zmieniły, iż dla zwycięstwa nad jakimś narodem, dla zawładnięcia jego terytorium, to ani armii, ani bitew specjalnych nie trzeba. Wystarczy prąd odciąć i czekać, aż się czołgom i samolotom paliwo skończy, bo bez prądu przecież nawet zatankować się nie da. No, chyba, że mały agregat w supermarkecie, ale nim się wojny nie wygra.

W całym tym orkanowo-energytycznym zamieszaniu jeszcze jedną rzecz zauważyłem: brak prądu spowodował, że przestały działać światła sygnalizacyjne na niektórych skrzyżowaniach. To z kolei dało taki efekt, że... znikły korki! Stłuczek też nie było. Wszyscy zwalniali. Jak już zwolnili, to łatwiej przychodziły wpuścić kogoś z „podporządkowanej”. Może lepiej nie poprawiać przepisów, nie tworzyć nowych praw, tylko zlikwidować jakąś część istniejących, na początek tak gdzieś z połowę?

 

O wichurze na Podbeskidziu i jej skutkach piszemy TUTAJ.

Galerię zdjęć ukazujących rozmiar zniszczeń można obejrzeć TUTAJ.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..