Śp. Magdalena Miotła była prawdziwą ambasadorką polskości i Kościoła katolickiego w Kiszyniowie. - Za kilka dni mieliśmy w Pogórzu świętować jej 90. urodziny. Właśnie nadeszła wiadomość, że zmarła - mówi ks. kan. Ignacy Czader.
Uczyła dobroci i przekonywała do niej swoim przykładem.
- Kiedyś postanowiłam, że choć raz kupię sobie samej coś dobrego: dwie pomarańcze. Przyniosłam je do domu, a tam już czekały dzieci, głodne i zmarznięte, więc oddałam... Jeszcze tego samego dnia przyszła kolejna uczennica, z zamożniejszej rodziny, i przyniosła zawiniątko. "Mama posłała" - mówi. Ja zaglądam do środka, a tam cztery pomarańcze! Więc pomyślałam: "Aha! Kto dzieli się z innymi, otrzymuje w dwójnasób. Trzeba dawać!" - tłumaczyła z uśmiechem.
Tych parafian z Pogórza i sąsiednich parafii, którzy z jej podopiecznymi umieli się podzielić, z biegiem lat przybywało, a dzieło, które zapoczątkowała, rozwijało się coraz mocniej. Po 20 latach już widać owoce jej świadectwa i tam, w Kiszyniowie, i tu, w Polsce. I widzi je Pan Bóg...
Nawet na chwilę nie rezygnowała z tego, co dla niej najważniejsze: bycia świadkiem wiary i polskości. Kiedy starała się o kartę Polaka, wbrew utrudniającym życie przepisom stoczyła batalię, by w jej paszporcie w rubryce: imię ojca wpisano Janowna, a nie Iwanowna. - Przecież jestem Polką i mój ojciec miał na imię Jan - tłumaczyła uparcie nieprzychylnym urzędnikom. A i przed biskupem, kiedy zapominał nieco o polskich wiernych, umiała się upomnieć o polskie Msze Święte.
Pani Magda swoich uczniów zapraszała do kościoła, czasem pod pozorem wspólnego posłuchania pięknego brzmienia organów. W szkole wychowywała, a tym, którzy nie znali wiary, podpowiadała pierwsze słowa modlitwy. I przywoziła do Polski, by tu poznawali ludzi Kościoła.
- Spośród dzieci, które przyjeżdżały ze mną do Polski, wiele zostało w Kościele. Dziś jeden z chłopców jest już klerykiem w seminarium w Moskwie. Drugi za rok przyjmie święcenia kapłańskie. Mój uczeń Artiom został katolikiem. Już tylko dla nich warto było, a przecież nie sposób policzyć tego, czego nauczyły się w Polsce inne dzieci, które na przykład postanowiły przystąpić do sakramentów - podsumowywała.