Śp. Magdalena Miotła była prawdziwą ambasadorką polskości i Kościoła katolickiego w Kiszyniowie. - Za kilka dni mieliśmy w Pogórzu świętować jej 90. urodziny. Właśnie nadeszła wiadomość, że zmarła - mówi ks. kan. Ignacy Czader.
Wtedy przeżyła też kolejny cios. Spore oszczędności, które miała w banku, tuż po przyjeździe do Kiszyniowa – po wymianie pieniędzy – okazały się zupełnie bez wartości. Pozbawiona emerytury, mimo podeszłego wieku musiała wrócić do pracy, aby zdobyć środki na utrzymanie. W kiszyniowskiej szkole pracowała nieraz po 14 godzin dziennie. Uczyła też w domu, a w soboty wyruszała do dzieci w Grigorówce.
- Kiedy rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, ile jest biedy, w jakiej sytuacji znajduje się większość rodzin i dzieci, pomyślałam, że to może taka właśnie jest wola Boża: żebym tu była i pomagała im - mówiła.
Wszystkie dzieci pani Magdy
Kiedy znajomy z Anglii przysłał pani Magdzie 300 dolarów na imieniny, bardzo się ucieszyła, bo za te pieniądze udało się opłacić paszporty najbiedniejszym dzieciom. - Do Polski przyjechała wtedy grupa z domu dziecka. Dzieci po raz pierwszy w życiu widziały prawdziwe łazienki z prysznicami, poznawały normalny świat - cieszyła się pani Magda.
Pani Magda podczas koncertu w kościele w Pogórzu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Innym razem podejmowali w Kiszyniowie gości z Niemiec. Wraz z uczniami zorganizowała dla nich koncert w Domu Polskim. I zebrali 600 euro. Za te pieniądze zabrała do Polski 19 dzieci. I nie przyjmowała żadnych prezentów, tylko robiła je dzieciom.
Pani Magda - bo tak o niej mówili wszyscy w Pogórzu, niezmordowanie co roku gromadziła w Kiszyniowie najmłodszych z całej okolicy, zwłaszcza z Grigorówki i Styrczy. To były głównie dzieci z polskich klas i rodzin, ale także mołdawskie. Uczyła je wiary, a potem przywoziła pokazać im Polskę - i Pana Boga. Każdy wyjazd poprzedzały regularne lekcje katechizmu, a i polskich słówek przybywało w pamięci.
- Również w tym roku nie obeszło się bez nauki Bożych Przykazań, o którym niestety zbyt rzadko dzieciom z miasta mówią ich rodzice. Dzieci na wsi od maleńkości pracują, wiedzą co to trudy, to są nadzwyczajne dzieci, bardzo dobre i pracowite. Same wieczorem klękają i ręce składają do modlitwy. Im nie trzeba przypominać – mówiła pani Magda podczas jednej z wakacyjnych wizyt w Pogórzu.
Lekcje miłości bliźniego
Uczyła dzieci religii, muzyki - i miłości. Jej uczniowie odnosili sukcesy jako muzycy, poznawali Pana Boga, a także praktycznie uczyli się miłości bliźniego. - Pamiętam to nasze zaskoczenie, kiedy podczas pierwszego wieczoru po przyjeździe grupy rozdaliśmy dzieciom na powitanie słodycze, a potem widzieliśmy, jak o coś się z panią Magdą spierają. Nie wytrzymałem i później zapytałem, o co chodziło. A pani Magda wyjaśniła, że jej podopiecznym początkowo nie bardzo spodobał się pomysł, by otrzymane słodycze zebrać do jednego pudła i zabrać do Kiszyniowa tym, którzy nie zdobyli pieniędzy na paszport i nie mogli przyjechać do Polski. Tłumaczyła, że oni dostają tu tyle, że mogą podzielić się z tymi, którzy nie dostają nic. - Najpierw się trochę buntowali, ale potem przyznali mi rację i przynieśli słodycze - mówiła z satysfakcją - wspomina ks. Czader.