W byłym obozie Auschwitz-Birkenau odbyły się główne uroczystości 70. rocznicy wyzwolenia. Wzięło w nich udział 300 byłych więźniów z różnych krajów, a także delegacje z blisko 50 państw.
To były wyjątkowe obchody upamiętniające wyzwolenie, a przede wszystkim bestialsko wymordowane ofiary tego obozu zagłady. Jak podkreślali jeszcze w trakcie przygotowań organizatorzy, prawdopodobnie już po raz ostatni taka "okrągła" rocznica odbywa się z udziałem dużej grupy świadków tamtych wydarzeń.
Wśród trzystu byłych więźniów, którzy przyjechali na uroczystość w tym roku liczną grupę stanowili ocaleni, którzy do Auschwitz trafili jako dzieci. To już ostatni, którzy na własne oczy widzieli dokonywanie tu przez nazistów zbrodnie i doświadczyli życia za drutami.
Wśród uczestniczących w obchodach 70. rocznicy wyzwolenia obozu blisko stu przyjechało z Izraela.
- Jesteśmy ostatnim pokoleniem, któremu jest dane słuchać bezpośrednich relacji świadków. To już ostatnich kilka lat, dlatego mamy obowiązek słuchać. Teraz do nas należy przekazywanie następnym pokoleniom prawdy o tym, co tu się stało. Bo to my będziemy nowymi świadkami i musimy przypominać światu, że nigdy więcej nie może tak być. I my musimy tę pamięć ponieść dalej - mówi Michael Schudrich, naczelny rabin Polski.
Wojciech Topolewski z Warszawy ze łzami w oczach stawiał na płycie z napisem w języku polskim dwa znicze. - Przyjechałem do Auschwitz z rodzicami, po Powstaniu Warszawskim. Miałem 13 lat. Mama zginęła tutaj, a tata w Mauthausen, dokąd mnie z nim przewieźli. Zostałem na świecie sam. Jak mógłbym nie być tutaj i nie modlić się za nich? - pytał retorycznie. Dziś sam aktywnie uczestniczy w rozwijaniu wiedzy na temat historii, m.in. jako autor książki o losach Polaków w Mauthausen.
Barbara Taras w Auschwitz przyszła na świat. - Mama trafiła tu w czasie Powstania Warszawskiego. W moim ocaleniu pomagała jej blokowa, Czeszka. Ja oczywiście obozu nie pamiętam, ale naznaczył on całe moje życie. Zostawił ślady nie do zatarcia, bo bo obozowym porodzie jestem osobą niepełnosprawną - mówi pani Barbara.