- Macie serce...? - żeby się upewnić, ks. Krzysztof Moskal złapał za telefon. Odebrała Dorota Ciuruś, której mąż siedział za kierownicą auta wiozącego na pace „Jakuba”. - Tak księże, mamy - odparła, tłumiąc śmiech.
Po wojnie w Niemczech powstało Niemieckie Archiwum Dzwonów. Do jego siedziby w Norymberdze pojechał dr Tureczek i przetłumaczył karty, które dotyczyły dzwonów z obszaru Polski.
To krok ku porozumieniu
- I proszę sobie wyobrazić, jak się czuliśmy, kiedy w tym spisie zobaczyliśmy nazwę Simoradz, zdjęcia i opis: „Dzwon spiżowy, wysokość bez korony - 100 cm. Średnica dolna - 96 cm. Korona sześcioramienna z kluczem. Na kabłąkach żłobki. Wysokość korony - 23 cm. W górnej części płaszcza inskrypcja zamknięta zdwojonymi półwałkami (...). Na płaszczu plakiety z przedstawieniem Grupy Ukrzyżowania i bliżej nieokreślonego świętego. W dolnej części płaszcza półwałek. Język inskrypcji: łaciński. Forma pisma - minuskuła gotycka Treść inskrypcji: "ave*maria*gratia*plena*dominus*tecum*benedicta*m" (tak ją odczytano). I najważniejsza dla nas wiadomość - miejsce, w którym dzwon się aktualnie znajduje: kościół św. Augustyna w Hameln, diecezja Hildesheim - Krzysztof Błaszczak nawet nie próbuje ukryć emocji. - Tajemniczego świętego z pielgrzymią laską szybko zidentyfikowaliśmy jako św. Jakuba Apostoła. Odnaleźliśmy ślad prawdziwego skarbu! „Jakub” z Simoradza jest starszy od wawelskiego Dzwonu Zygmunt, który po raz pierwszy zabrzmiał w 1521 roku. „Nasz” pochodzi prawdopodobnie jeszcze z czasów bitwy pod Grunwaldem! Z pierwszej połowy XV wieku!
Aż do 11 marca 1942 roku „Jakub” pełnił swoje funkcje na wieży starego kościoła w Simoradzu. W tamten marcowy dzień zarekwirowali go Niemcy i dla mieszkańców parafii ślad o nim zaginął. Odnaleźli go dwaj pasjonaci. W porozumieniu z ówczesnym proboszczem parafii ks. Stanisławem Pindlem - który o sprawie poinformował także księży biskupów - wystosowano list do ks. dziekana Joachima Wingerta, proboszcza w Hameln. Po miesiącu przyszła odpowiedź.
- Wiemy, że na pewno dla księdza dziekana i jego parafian nie była to łatwa korespondencja - opowiada ks. Krzysztof Moskal, następca ks. Pindla w Simoradzu. - To przecież nie oni zagarnęli nasz dzwon. Służył im w takich celach, w jakich i nam, w Polsce. Bardzo znamienne były jednak dla nas słowa ks. Wingerta, który stwierdził, że zwrot tego dzwonu to krok ku porozumieniu i pojednaniu między Polską a Niemcami. Uzgodniliśmy wszelkie kwestie techniczne i zostaliśmy zaproszeni na dwudniowe uroczystości przekazania dzwonu 8 i 9 listopada.
- To było bardzo serdeczne spotkanie - relacjonuje ks. Moskal. - W oczach naszych gospodarzy z jednej strony widziałem radość, a z drugiej tęsknotę za tym, co za chwilę ucieknie. Wiem, że zdania na temat zwrotu dzwonu wśród parafian były podzielone. Parafia też nie miała obowiązku nam go oddawać - dzwon został jej użyczony przez Republikę Federalną Niemiec. Nie ma uregulowań prawnych na temat tej sytuacji. Ks. Wingert był jednak bardzo pozytywnie nastawiony wobec nas od początku. Jego parafianie z zaciekawieniem pytali nas tylko, skąd wiedzieliśmy że dzwon znajduje się akurat u nich. Powiedzieliśmy, że tylko i wyłącznie dzięki „niemieckiemu porządkowi”. Załadowaliśmy dzwon i zaprosiłem ks. Wingerta i jego parafian do nas, a szczególnie na uroczystość zawieszenia dzwonu na wieży. Prawdopodobnie dokonamy tego z okazji przyszłorocznego odpustu ku czci św. Jakuba, 25 lipca.
540-kilogramowy pielgrzym
Wszyscy simoradzcy parafianie mogli zobaczyć i usłyszeć swój dzwon 11 listopada w narodowe Święto Niepodległości, kiedy to został uroczyście wprowadzony do kościoła przez strażaków i Bractwo Jakubowe. Na specjalnym pomoście przed ołtarzem będzie stał aż do przyszłego roku, by wszyscy, którzy odwiedzą Simoradz - szczególnie zaś pielgrzymi zmierzający szlakiem Camino de Santiago de Compostela (bowiem Simoradz leży na jego trasie) - dokładnie obejrzeli sobie niezwykłego 540-kilogramowego pielgrzyma.