Ta śmierć zaskoczyła wszystkich. Proboszcz sopotniański poczuł się gorzej, a zaraz po nabożeństwie zasłabł... Miał 68 lat.
Śp. ks. kanonik Stanisław Ulman w środę 20 listopada 2013 r. odprawiał wieczorną Eucharystię. Potem była Nowenna do MB Nieustającej Pomocy i już podczas tej modlitwy gasł. Wyszedł z kościoła i stracił przytomność. W sobotę 23 listopada został pochowany pod krzyżem misyjnym przed kościołem. Pożegnać go przyszli chyba wszyscy parafianie...
Urodzony 1 września 1945 r. w Ludźmierzu, niedaleko sanktuarium Matki Bożej, święcenia kapłańskie przyjął 22 marca 1970 r. z rąk kard. Karola Wojtyły. Z parafią w Sopotni Wielkiej związany od 1980 r., w 1983 r. został jej pierwszym proboszczem. Odszedł mając 68 lat i 43 lata kapłaństwa. Spoczął wśród swoich: na kościelnym dziedzińcu, pod krzyżem misyjnym, przed wejściem do kościoła, który wraz z parafianami zbudował.
- Bardzo przeżywam jego śmierć, bo ks. Stanisław był dla mnie jak ktoś z rodziny. Znaliśmy się od ponad 30 lat. Ksiądz chodził do nas na obiady. Chrzcił moje dzieci, udzielał sakramentów i był naszym prawdziwym przewodnikiem wiary. Byłem blisko niego, gdy odchodził. Idąc z kościoła na plebanię zasłabł, podaliśmy lekarstwo, potem do czasu przyjazdu pogotowia prowadziliśmy reanimację. Ekipa ratunkowa próbowała go dalej ratować jeszcze pół godziny, ale nie dali rady. Gasł w oczach - mówi Stanisław Kamiński, parafianin i przyjaciel śp. ks. kan. Ulmana.
- Wiedzieliśmy o tętniaku, ale nikt nie spodziewał się, że to stanie się tak szybko - mówi z płaczem Dorota Ligęza, siostrzenica śp. ks. Ulmana. - Sama kiedyś byłam bardzo chora, to zawsze mnie wspierał. I dał mi swój różaniec, który dostał od Ojca Świętego, modlił się za mnie. Teraz nam strasznie żal. On tak się cieszył tą parafią! Zawsze mówił, że tu jest jego dom: ci wszyscy ludzie...
- To był szok dla nas - potwierdzają stojące przed świątynią parafianki. - Ksiądz był z nami "od zawsze" i trudno sobie teraz wyobrazić, jak to będzie bez niego. On tu zbudował wszystko od początku. Od niego się zaczęła nasza parafia...
Budował od fundamentów
Starsi pamiętają jeszcze czasy, kiedy w sopotniańskiej ciasnej filialnej kaplicy, która do dziś stoi w sąsiedztwie okazałego kościoła, przyjeżdżał odprawiać Msze Święte ksiądz z Jeleśni. Do tej parafii wówczas należała Sopotnia Wielka, a niewielka kaplica pomieściła garstkę osób i reszta modliła się pod gołym niebem. 33 lata temu, jeszcze jako wikariusz z Jeleśni, do Sopotni przybył ks. Stanisław Ulman. Rozpoczął organizować życie przyszłej parafii i przygotowywał budowę kościoła.
Kiedy 30 lat temu erygowana została parafia pod wezwaniem MB Nieustającej Pomocy, ks. Ulman został jej pierwszym proboszczem - i był nim aż do śmierci. Stanowczy, odważny i wymagający - taki był wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie. Podczas budowy kościoła dbał o wszystko bardzo sumiennie i kiedy przygotowywał kolejne prace, to zawsze przed czasem potrzebne materiały czekały na placu. Potem troszczył się, żeby gotowy kościół pięknie ozdobić wewnątrz.