Ta śmierć zaskoczyła wszystkich. Proboszcz sopotniański poczuł się gorzej, a zaraz po nabożeństwie zasłabł... Miał 68 lat.
- Śp. ks. Stanisław urodził się niedaleko sanktuarium Matki Bożej Ludźmierskiej. Obejmował tę parafię pod opieką Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Odszedł w środę, kiedy odprawiamy Nowennę do MB Nieustającej Pomocy, a żegnamy go w sobotę, w dniu szczególnie poświęconym Matce Najświętszej, która była przewodniczką jego kapłańskiej posługi. Żegnamy go w chwili, gdy kończy się Rok Wiary. Z wiarą ks. Stanisław realizował swoje kapłaństwo. Budował dla Boga, budował i dla was. Troszczył się o wiarę każdego. Nieraz mówił o tych, którzy pracują w kopalniach, którzy wyjeżdżają na dłużej. Troszczył się o turystów i wczasowiczów, o ich wiarę... Otwarty, konkretny, wymagający, niektórzy mówili: ostry - tak rozumiał swoją misję kapłańską, którą realizował z sercem, łagodnością i odwagą - mówił w homilii bp Szkodoń.
Gaździna Podhala wyszła mu naprzeciw
Wśród żegnających śp. ks. kan. Stanisława Ulmana tłumów byli nie tylko wdzięczni mu za 33 lata duszpasterzowania parafianie z Sopotni, ale także liczna reprezentacja rodzinnego Ludźmierza - w strojach podhalańskich, z góralską kapelą, która rzewną melodią dołączyła do pogrzebowej liturgii.
W tym roku w czerwcu podczas nowenny przed jubileuszem 50-lecia koronacji figury MB Ludźmierskiej przewodniczył Eucharystii rozpoczynającej ten cykl modlitewny. - Często przyjeżdżał i modlił się przed obliczem Matki Bożej Ludźmierskiej. Polecamy jego duszę Bożemu Miłosierdziu błagając, by Gaździna Podhala wyszła mu naprzeciw – mówili uczestnicy pogrzebu, którzy do Sopotni Wielkiej przyjechali z Ludźmierza wraz z rodzeństwem zmarłego kapłana i jego dalszymi krewnymi. Przyjechali też wierni z jego dawnych parafii z Jordanowa, Czarnego Dunajca...
Razem z tłumem wiernych z Sopotni modlili się nad trumną śp. ks. Stanisława Ulmana i ofiarowali pożegnalne wieńce.