Rząd polski pracuje nad ratyfikacją "Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet". Nasza obecność tu jest znakiem, że nie zgadzamy się na to! - mówił Bertrand Bisch w Cieszynie.
- Przez cały tydzień lało nam na głowę, a dziś mamy piękną pogodę! To tak jak w małżeństwie - czasem nam trudno, ale kiedy się godzimy - świeci słońce - mówił 18 maja w Cieszynie Bertrand Bisch, współorganizator II Chrześcijańskiego Marszu dla Życia i Rodziny w Cieszynie. A spoglądając na uśmiechnięte twarze prawie 1500 uczestników marszu na dziedzińcu klasztoru sióstr boromeuszek dodał: - O czymś takim marzyłem - rodziny razem, piknik, zabawa, mama i tata trzymający się za ręce, dzieci razem z nimi. Jest nas wielu - marsz nie zakończył naszego spotkania, chcieliśmy je przedłużyć, a Pan Bóg pobłogosławił nam pogodą. Cały tydzień mocno padał nam na głowy deszcz, a dziś? Słońce od rana!
Ania i Bertrand Bischowie - z grona organizatorów marszu w Cieszynie modlą się nad sobą nawzajem
Urszula Rogólska /GN
Bertrand Bisch jest przekonany, że tradycyjna rodzina wymaga ochrony. - Ona musi być żywa, musi promieniować tą radością, którą Pan Bóg daje każdemu człowiekowi. Jeśli żyjemy z Jezusem, jeśli oddajemy Mu swoje życie, inaczej pokonuje się codzienne trudności - także te związane z życiem rodzinnym. Ale mam też głęboką nadzieję, że nie zapominamy o naszej odpowiedzialności. To, co dzieje się w sejmu w związku z pracami nad tzw. "Konwencją Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet" (o szczegółach, w przesłaniu marszu TUTAJ - przyp. UR), którą Polska ma wkrótce ratyfikować, jest groźne. Przez swoje dwuznaczności, ta konwencja zagraża fundamentowi społeczeństwa, jakim jest rodzina - czyli związek mężczyzny i kobiety, otwartych na przyjęcie życia. Jestem przekonany jednak, że to nasza modlitwa, wytrwałe zawierzanie wszystkich sfer naszego życia Panu Bogu, jest największą siłą w tej sytuacji. Ufam, że to dzisiejsze spotkanie jeszcze bardziej nas umocni w tym przekonaniu.
Nie możemy zamykać się w kościele
- Przed pierwszym marszem, który zorganizowaliśmy 8 grudnia zeszłego roku, stale przychodziły do nas na modlitwie słowa: "Nie lękajcie się" - mówi o. Symplicjusz Sobczyk OFM, duchowy opiekun Wspólnoty "Nikodem - Mężczyźni w Modlitwie". - W tym roku posłuszeństwu temu słowu towarzyszy nam myśl, że trzeba działać, że wspólnota ewangelizacyjna nie może zamykać się w kościele i tylko mówić o potrzebie ewangelizacji. Stąd to wyjście na ulice i dawanie świadectwa - mam zrobić wszystko, co w mojej mocy, a resztę załatwi Pan Bóg. Tak jest nawet z tą pogodą, która jest dziś dla nas wielkim znakiem opieki i troski Pana Boga o nas. Prawdopodobnie jest nas trochę mniej niż w grudniu, bo maj to sezon Komunii, uroczystości rodzinnych, odpustów parafialnych. Te sprawy są oczywiście ważniejsze niż marsz, bo umacniają to, o co nam chodzi! Więzy rodzinne!