Rząd polski pracuje nad ratyfikacją "Konwencji Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet". Nasza obecność tu jest znakiem, że nie zgadzamy się na to! - mówił Bertrand Bisch w Cieszynie.
- Myślę, że Polska pamięta jeszcze czasy, kiedy nie można było wątpić w panujący system polityczny - mówił pochodzący z Francji lider "Nikodema". - Twierdzę, że ten sam rodzaj ideologii nosi "Konwencja Rady Europy w sprawie przemocy wobec kobiet". Niestety rząd polski pracuje nad ratyfikacją ten konwencji, Dlatego nasza obecność musi być znakiem, że nie zgadzamy się na to! Pan Bóg nas stworzył na Swój obraz i podobieństwo i nie jest pomyłką, że On nas stworzył takimi, jakimi jesteśmy, abyśmy mogli się kochać oddając się sobie bezinteresownie w małżeństwie. Pan Bóg nie jest dla nas wsteczny, ani tolerancyjny - jest właściwą Drogą, drogą, która zapewnia godne życie od poczęcia do naturalnej śmierci.
Czas świadectwa
Odważnie, na ulicach Cieszyna świaczyli, że to Boży Dekalog jest dla nich najważniejszy
Urszula Rogólska /GN
Żywiołowe reakcje budziło świadectwo o. Symplicujsza, który mówił o świętowaniu... poczęcin! Czyli symbolicznej daty powołania nas na ten świat przez Pana Boga - na 9 miesięcy przed naszym urodzeniem.
Zaproszenie o. Symplicjusza do świętowania poczęcin ma swój głębszy wymiar: - Lekarz prowadzący moją mamę, kiedy była ze mną w ciąży, kazał mnie zabić, argumentując, że i stan zdrowia mamy wskazuje, że może nie przeżyć tej ciąży. Mama zawierzyła tę sytuację Matce Bożej i... jestem!
Piknik u sióstr boromeuszek stał się niesamowitym miejscem świadectw. Niemal każdy z setek świętujących przyniósł ze sobą historię cudów i uzdrowień, jakich Pan Bóg dokonał w jego życiu. Dzielili się tym między sobą do późnego wieczora, śpiewając Panu razem z ewangelizacyjnym zespołem "Zachaeus Life" z Zaolzia.
O. Symplicjusz zaprosił wszystkie małżeństwa i rodziny do wzajemnego błogosławienia sobie. Żony modliły się nad mężami, mężowie nad żonami, rodzice nad dziećmi. Wszyscy robili sobie nawzajem znak krzyża.
A przed wyjściem z klasztornego dziedzińca
Na zakończenie świętowania w Cieszynie, małżonkowie nawzajem udzielali sobie błogosławieństwa
Urszula Rogólska /GN
najpiękniejsze (to znaczy wszystkie) Boże dzieci płci pięknej otrzymały czerwone róże!
- Jestem szczęśliwa, że mogłam tutaj być - mówi Ilona Kawulok. - Wprawdzie nie udało się nam tu dziś być razem z mężem, ale cieszę się, że jestem wśród ludzi, dla których rodzina żyjąca Panem Bogiem jest najwyższą wartością. Chcemy dawać świadectwo, że takie życie daje radość i siłę, kiedy jest tak po ludzku ciężko.
- Identyfikuję się z wartościami, które głoszą inicjatorzy marszu, dlatego nie mogło nas tu zabraknąć - mówi Hieronim Pala, który na marsz przyszedł z żoną Agatą, synem Bernardem i teściową i siostrzeńcem.
- Jesteśmy tu, żeby dać świadectwo, że rodzina jest czymś niezwykle istotnym - mówią Ania i Michał Waszutowie, rodzice Jasia, Piotrusia, Mikołaja i Małgosi. - Że Pan Bóg czuwa nad nami i to On powoduje, że to, co nas połączyło, cały czas w nas wzrasta.
Ania i Michał Waszutowie z dziećmi - po raz drugi na marszu w komplecie!
Urszula Rogólska /GN