1m 41s

Siostry najsłabszych

Serafitki stały się dla mnie nauczycielkami dobroci. Tak jak dla wielu mieszkańców Oświęcimia.

Ks. Jacek Pędziwiatr

|

05.06.2013 12:15GOSC.PL

dodane 05.06.2013 12:15
0

Biegało się też do sióstr na niedzielną Mszę św., żeby być bliżej ołtarza, lepiej przyjrzeć się hostii. Tak samo w Wielką Sobotę - Grób Boży był na wyciągnięcie ręki. Wyjątkowo porywające wrażenie robił siostrzany brewiarz, popołudniowe Nieszpory recytowane równymi chórami, których głos zdawał się przenikać niebo, niczym strzała wypuszczona z łuku gotyckiego sklepienia klasztornego kościółka.

Odważne i kochające

Wciąż jestem pod wrażeniem ogromnego szacunku, z jakim mieszkańcy odnosili się do sióstr. Myślę, że brał się on najpierw z ich miłosierdzia, z posługi najsłabszym - dzieciom i osobom w podeszłym wieku, którymi siostry zajęły się od zarania swojego pobytu w Oświęcimiu.

A ugruntował się ów mir w czasie wojennej gehenny, w dobie Auschwitz. Butelki z kawą ukrywane w odgruzowywanych przez więźniów ruinach, kromki chleba, połówki cebuli i jabłek, papierkowe zawiniątka z witaminami, pomoc więźniom obozu koncentracyjnego, ukrywanie poszukiwanych - to wszystko napisało dla sióstr serafitek wyrok śmierci. Były represje, groźby, strach. Ale Opatrzność Boża uchroniła serafitki przed likwidacją klasztoru, choć i taka realna groźba istniała. Siostry jako pierwsze, jeszcze przed pracownikami Czerwonego Krzyża, opiekowały się więźniami KL Auschwitz, którzy przeżyli jego wyzwolenie. Pracowały w dzień i w nocy, bezustannie.

Ten szczególny rys miłosierdzia wpisuje się w postrzeganie oświęcimskich sióstr serafitek, w szacunek dla obecnej pracy - jak u początków zgromadzenia - w służbie dzieciom, seniorom i ubogim. Siostrzana posługa jest nie tylko ulgą dla miasta, ale również przykładem dla jego mieszkańców.

2 / 2