– Za którymś razem w Bulowicach panie terapeutki doprowadziły mnie do łez. Powiedziały mi, że jestem chora. Jak to? Karolek pije, a ja jestem chora? W drodze do Strumienia przepłakałam całą drogę. A one uratowały mi życie i nasze małżeństwo – mówi Stanisława, od 29 lat w grupie skoczowskich Al-Anonek.
Stanisława i Karol ze Strumienia w tym roku świętują 48. rocznicę małżeństwa. Ona narodziła się na nowo w Skoczowie 29 lat temu, on 20. – Tu się dowiedziałam, że jestem wartościową kobietą, kimś, kto ma swoją godność. Bo w domu, w polu, w gospodarstwie byłam tanią siłą roboczą, nie bardzo akceptowaną przez teściów. Karolek chciał żyć w zgodzie z rodzicami i ze mną. Nie za bardzo umiał, więc zaczął pić – opowiada Stasia. – Aż kiedyś nasz kolega trafił na odwyk do ośrodka w Bulowicach. Patrzyłam potem na jego małżeństwo i marzyłam: jak oni fajnie żyją; jak ja bym też tak chciała. Koleżanka mówi: to jedź ze mną do Skoczowa…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.