W tym roku 25 listopada, w przeddzień Światowego Dnia Młodzieży przeżywanego w diecezji, w bielskim kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa 410 ministrantów zostanie pobłogosławionych do służby przez bp. Piotra Gregera. Przed rokiem było ich 250.
Uroczystość z udziałem ministrantów - nowych lektorów, ich rodziców, rodzeństwa, będzie taką drugą w historii diecezji. - Sam nie wiem jak się pomieścimy, bo po Mszy św. ponownie chcemy wszystkich zaprosić na agapę - uśmiecha się ks. Przemek Gawlas, diecezjalny duszpasterz LSO.
Sobotnie święto to rezultat kursów lektorskich, które prowadzili księża odpowiedzialni za ministrantów w większości dekanatów. Łączy ich solidne przygotowanie, dzięki któremu będą się starali jak najlepiej przekazywać słowo Boże w swoich parafiach.
- Udało się nam uporządkować ten nasz tryb formacyjny - jesienią w dekanatach odbywają się kursy lektorskie, a przed wiosną znów odbędzie się kurs dla kandydatów na animatorów i ceremoniarzy, którzy później także będą mieli swoją uroczystość - tłumaczą duszpasterze.
W międzyczasie, dwa razy w roku, odbywają się tematyczne warsztaty liturgiczno-biblijne, w których bierze udział po około 40 uczestników. Tak było w październiku w Wiśle na warsztatach: „Kościół - ogarniasz?” i w listopadzie w Pogórzu, podczas weekendu z postaciami biblijnymi „Ministrant - bohater drugiego planu”. Chłopcy poznawali m.in. Zacheusza, czterech niosących paralityka, kobietę cierpiącą na krwotok, Jaira, Samarytanina - którym coś - m.in. tłum idący za Jezusem - przeszkadzało w spotkaniu z Nim. Uczyli się czy przypadkiem sami nie są taką „przeszkodą” dla innych.
Zmieniają się tematy, ale są dwa niezmienne elementy warsztatów: paintball w Wiśle czy gokarty w Bielsku podczas spotkania w Pogórzu oraz wieczorne sesje pytań i odpowiedzi. Na kartkach chłopcy notują pytania z wszelkich dziedzin życia, a księża starają się na nie odpowiedzieć. - Czasem to dla nich jedyna możliwość, żeby zadać pytanie, którego nie potrafią zadać mamie, tacie, koledze, księdzu, nauczycielowi - tłumaczy ks. Przemek.
Do kursów i warsztatów dochodzą jeszcze jednodniowe spotkania diakonii stałej LSO - chłopaków, którzy chcą się formować w grupie diecezjalnej. Łącznie więc tylko jesienią spotkało się w diecezji około 120 ministrantów i lektorów.
Konrad z Jasienicy jest jednym z animatorów kilkunastoosobowej grupy ministranckiej w Jasienicy. - Mnie do służby zachęcił tata. Bardzo mnie wspierał, żebym szedł w tym kierunku. Dzięki służbie, nabrałem pewności siebie nie tylko przy ołtarzu, ale w ogóle w życiu - opowiada. - Mamy teraz czterech nowych kandydatów, więc wspólnota się rozwija. Wspiera nas też pan Krzysiek, który wyciąga nas w góry, udaje się nam też razem wybrać do kina.
Konrad kończy kurs dla wychowawców kolonijnych i latem pojedzie na diecezjalny „Liturgiczny survival” jako opiekun.
Jakub z Leszczyn pełni już funkcję animatora na warsztatach, latem był opiekunem na ministranckich wakacjach. - Służę dopiero od sześciu lat, a zachęcił mnie do tego ks. Jarosław Fijołek. To dzięki niemu włączyłem się w LSO w parafii, a teraz chcę też pomagać w diecezji - mówi.
Do udziału w listopadowych warsztatach zachęcił trzech chłopców ze wspólnoty: Paweł służy przy ołtarzu trzy lata, Nikodem - dwa, a Mateusz - od roku. - W parafii jest nas łącznie 30, z czego 20 regularnie uczęszcza na zbiórki. Cieszy, że wielu z nich chodzi do podstawówki, więc mam nadzieję, pozostaną na lata,
Mikołaj pochodzi z Jaworzna. Poznał ks. Jakuba Kulińskiego, drugiego duszpasterza LSO w diecezji, jeszcze w czasach seminarium. Kiedy może, włącza się w organizację warsztatów LSO w naszej diecezji. Jest dla chłopców przykładem pasji dla służby Panu Bogu przy ołtarzu. Ma 29 lat, a ministrantem jest od 14 roku życia - marzył o tym już jako siedmiolatek, ale nie zgodzili się rodzice. Dziś mówi, że liturgia jest jego sposobem przeżywania wiary. - Jestem zaangażowany w środowisko związane z Mszą trydencką, z rytem bizantyjskim i ormiańskim. To jak uczenie się kolejnych języków obcych. Na tym buduje się moja relacja z Panem Bogiem. Myślę, że przy ołtarzu zostanę do końca życia. Czasem słyszę, że liturgia to martwa tradycja. A dla mnie to taka głębia, której nie potrafię wyrazić słowami i bez której nie wyobrażam już sobie dnia.
Skąd takie zainteresowanie chłopaków wspólnotą ministrancką? - To, co dzisiaj motywuje, to drugi człowiek. Są młodzi, dla których wystarczającą motywacją jest wiara, Pan Bóg, a innych najpierw pociąga albo ksiądz, który jest z nimi, interesuje się ich światem, jest z nimi; albo animator, albo kolega - mówi ks. Jakub Kuliński.
- Dobrym pomysłem było zorganizowanie szkół animatorów, formatorów - dodaje ks. Gawlas. - Widzimy, że ci chłopcy, którzy mają po 18, 19 lat świetnie angażują się w parafii. Potrafią - jak choćby w ostatnich tygodniach - zorganizować bal Wszystkich Świętych, sprzedaż zniczy, kiermasz ciast czy zrobić jakąś wycieczkę dla wspólnoty.
Księża podkreślają, że ten obraz nie byłby pełny, gdyby pominąć tych, którzy w życiu tych chłopaków są najważniejsi: rodziców.
- Od pewnego czasu odwiedzamy parafie, przyjeżdżamy na Msze św. w intencji LSO, rodziców i o nowe powołania, a po liturgii spotykamy się przy kawę i ciastku. Ostatnio byliśmy w Skoczowie, w parafii Świętych Piotra i Pawła, gdzie spotkanie zorganizował diakon Piotr Kania. Było nas chyba z 50 osób - kontynuuje ks. Przemek. - To była też forma podziękowania dla rodziców, którzy widzą, że jednak warto swojego syna umieścić w takim środowisku wartości, wiary. Dla mnie to jest fenomen - nawet jeśli się słyszy tyle negatywnych rzeczy o Kościele, o księżach, to my nie narzekamy na brak chętnych na nasze wyjazdy.
Przykład - we wtorek księża ogłosili, że w czasie ferii organizują wyjazd na feryjną „Liturgiczną ekspedycję” do Wrocławia, w sobotę mieli już zarezerwowanych połowę z 60 miejsc. Kiedy w wakacje organizują 12-dniowy „Liturgiczny survival” nad morzem, muszą być gotowi na dwa turnusy. - Spokojnie zebrałaby się jeszcze grupa na trzeci - dodaje ks. Przemek.
Żeby młodzi chcieli być w Kościele, trzeba mieć dla nich czas, być z nimi. Księża mówią, że nie brakuje parafii bardzo małych, w których wspólnota LSO liczy nawet 30 czy 50 osób. - Tu nie trzeba „fajerwerków”. Jest teoria, która mówi o takim podejściu do kapłaństwa - od idola do mistrza. Młodych najpierw pociąga to, że ksiądz ma coś z kumpla, zna się na współczesnych nowinkach technicznych, mówi ich językiem, ale to pierwszy etap. Młodzi potrzebują widzieć w nim też osobę, która „jest dobra w swoim fachu”, ma pasję, żyje nią, jest autentyczna - dodaje ks. Gawlas. - Mają dosyć udawania czy kłamstw, które widzą w mediach społecznościowych. Szukają wzorów - oby je znaleźli w Kościele.
Więcej - w papierowym "Gościu Bielsko-Żywieckim" nr 47.