- Kiedy poszedłem pierwszy raz, moje życie się zmieniło. Tu jest coś takiego, co sprawia, że chcesz być dobrym człowiekiem - mówi Łukasz Pawlus, jeden z pielgrzymów 412. Pieszej Pielgrzymki Żywieckiej na Jasną Górę. - Na pielgrzymce prosiłem o to, by znalazła się w moim życiu miłość. I znalazła się Halinka. Jest coś takiego w pielgrzymce, że chce się tu być.
Ponad czterysta osób szło w tym roku w 412. Pieszej Pielgrzymce Żywieckiej na Jasną Górę. U celu dołączyło do nich ponad pięćset, które przyjechały tu autokarami. Przywitali ich na wałach jasnogórskich razem z bp. Romanem Pindlem, który następnie przewodniczył Mszy św. w kaplicy Cudownego Obrazu. Tematem żywieckiego pielgrzymowania od tego roku są kolejne przykazania Dekalogu.
Tę tradycję żywczanie pielęgnują od 1611 r. Dzieje Polski sprawiły, że dziś tworzą dwie grupy piesze: jedna rusza z konkatedry Narodzenia NMP. To z jej ok. 220 pątnikami szli w tym roku: ks. Jacek Moskal - główny przewodnik i wikary w parafii konkatedralnej; ks. Grzegorz Gruszecki - proboszcz konkatedry oraz ks. Michał Marek - wikary w parafii św. Floriana w Żywcu-Zabłociu.
Pielgrzymi żywieccy na Jasnej Górze.Druga grupa to tzw. myszkowska - nawiązuje do tradycji z czasu zaborów. Z galicyjskiego Żywca nie można było bez przeszkód przejść do Częstochowy, leżącej w Królestwie Kongresowym, więc żywczanie dojeżdżali pociągiem do Myszkowa, leżącego ok.
Wśród pielgrzymów byli Monika Martinek, Łukasz Pawlus, ich najbliżsi i znajomi. Monika pielgrzymuje od ok. 20 lat, Łukasz szedł po raz piąty.
- Nasza znajomość zaczęła się kilka lat temu, kiedy Łukasz poprosił mnie na pielgrzymkowej Mszy o pożyczenie pieniędzy na ofiarę - śmieje się Monika. - Jest coś niesamowitego w tych ludziach, w tej atmosferze, w tym miejscu - dodaje. - Od dawna chodzili na pielgrzymkę moi rodzice, potem dołączyłam ja, moi najbliżsi. Nim wyruszysz w drogę, spotykasz różne trudności - czy dostaniesz urlop, czy znajdą się noclegi, jaka będzie pogoda. A kiedy już idziesz, wszystkie te zmartwienia znajdują rozwiązanie.
Z lewej, ks. Jacek Moskal, witany przez bp. Romana Pindla na jasnej Górze.79-letni Włodzimierz Buława, teść Moniki, z grupą myszkowską chodził nieprzerwanie przez 45 lat. - Od trzech lat lekarz nie pozwala. Ale trudno mi było tu nie przyjechać na to powitanie żony, synowej, wnuczki - mówi. - Matka Boża mi tak wiele łask wyprosiła. Za kilka dni jadę na badania kardiologiczne i też ta intencja - o dobre wyniki - towarzyszy mi dziś - dodaje. - Coś mnie ciągnie do Matki Bożej, do Jej sanktuariów. Byłem w wielu, jeżdżę do naszych najbliższych, do Rychwałdu i Przyłękowa, ale to, na Jasnej Górze, jest mi najbliższe. Tu zyskuję spokój, ukojenie, radość, miłość, przebaczenie i zawsze spotykam dobrych ludzi.
W swoich strojach regionalnych od wielu lat na Jasną Górę przychodzi kolejna grupa przyjaciół z Żywca i okolic: Artur przyszedł po raz dwunasty, Adam - jak mówi - był dwa i pół raza, bo za pierwszym chciał tylko spróbować, namówiony przez Artura. Przemek szedł po raz siódmy, Dominika - dziewiąty, Sylwia - jedenasty.
Artur Paciorek z tej samej paczki przyjaciół był na pielgrzymce ponad 20 razy. W tym roku udało mu się dołączyć na dwa dni. - Są dwie przestrzenie, dla których warto tu być - podkreśla. - Pierwsza, to ta duchowa: mimo wszystko jesteś poza światem rzeczywistym, pracą, stresem. Jest rytm dnia, który porządkuje codzienność. Jest i temat, który towarzyszy pielgrzymce. W tym roku to Dekalog. Konferencje, to ta wartość, która pozwala na rozwój intelektualny, formacyjny. A do tego dochodzi trud, zmęczenie, które można ofiarować w intencjach, które niesiesz.
Druga przestrzeń, o jakiej opowiada Artur, to relacje: - Jestem tu z grupą przyjaciół, ludzi, którzy mają ten sam świat wartości, wspólne tematy, z którymi tak po ludzku można fajnie spędzić czas. Często się spotykamy w ciągu roku. Wielu z nas jest związanych z zespołami regionalnymi; razem kolędujemy i wtedy kwestujemy na jakiś pielgrzymkowy cel. Dwukrotnie też w ciągu roku spotykamy się na rekolekcjach dla służb pielgrzymkowych.
Nowożeńcy: Kinga i Łukasz Płatkowie z ks. Edwardem Lorancem.Kinga i Łukasz Płatkowie dali radę wygospodarować czas tylko na ostatni dzień wędrówki. - 24 czerwca wzięliśmy ślub, a że historia naszej znajomości jest związana z tym miejscem, bardzo chcieliśmy tu dziś być - opowiadają.
Łukasz pochodzi ze Sporysza, Kinga - z Moszczanicy. On często chodził na Jasną Górę. Namówił i ją. Potem kilka razy wzięli udział w rowerowej pielgrzymce z Andrychowa. - Docieraliśmy tu razem co roku. Tu poznaliśmy też ks. Edwarda Loranca, proboszcza z Moszczancy, zaprzyjaźniliśmy się i poprosiliśmy księdza, by pobłogosławił nasze małżeństwo. - Tu je zawierzmy Matce Bożej, żeby pomogła nam wytrwać - mówią.
Więcej o tegorocznej pielgrzymce, w tym świadectwa pielgrzymów w e-wydaniu - TUTAJ.