W bielańskim sanktuarium w święto NMP Matki Kościoła, dzień po uroczystości Zielonych Świąt, odbył się Dzień Chorych.
To już blisko 25-letnia tradycja. Jak wyjaśniał proboszcz i kustosz sanktuarium ks. kan. Andrzej Zając, tego dnia przybywają chorzy z całej okolicy, a także pielgrzymi, którzy nawiązują w ten sposób do starej formy świętowania odpustów w Bielanach.
Modlitwie chorych przewodniczył bp Piotr Greger, a przy ołtarzu stanęli też kapłani dekanatu jawiszowickiego i osieckiego z dziekanami – ks. prał. Kazimierzem Kulpą i ks. kan. Bogusławem Wądrzykiem. Nie zabrakło ks. Adama Płonki, neoprezbitera, który dzień wcześniej w bielańskim kościele sprawował swoją Mszę św. prymicyjną.
W homilii bp Greger wskazywał, jak macierzyńska miłość Matki Bożej z samego Jezusa przeniosła się na całą wspólnotę Jego uczniów. Opisując scenę spod krzyża, kiedy Zbawiciel objawia uczniowi Matkę i daje mu Ją w darze, kaznodzieja podkreślał, że tym samym cała ludzkość została powierzona Maryi, która stała się Matką wszystkich ludzi. – Prawdziwa cześć oddawana Matce Kościoła nigdy nie przysłania ani nie umniejsza wiary i miłości do Jezusa Chrystusa. Przeciwnie, zawierzenie Maryi jest drogą pewną, wypróbowaną przez tak wielu świętych, prowadzącą do gorliwego naśladowania Pana. Zatem powierzmy Jej siebie, swoje życie – także to doświadczone bólem i cierpieniem, sprawę pokoju w świecie, zwłaszcza za naszą wschodnią granicą, i to wszystko, co dziś przynosimy w swoich sercach do sanktuarium Jezusa Cierpiącego w Bielanach – apelował bp Greger.
Na zakończenie uroczystości w bielańskim sanktuarium wszyscy zgromadzeni otrzymali indywidualne błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem. Po Mszy św. grupa pieszych pielgrzymów z Osieka pod przewodnictwem Andrzeja Żmudy odprawiła jeszcze nabożeństwo Drogi Krzyżowej przy stacjach otaczających świątynię.
A wszystkich pątników na pyszny poczęstunek zaprosiły panie z parafialnego zespołu charytatywnego: Weronika, Maria, Kunegunda, Bogusława, Krystyna, Elżbieta, Magdalena i Barbara. – Nieoceniona jak zawsze była pomoc pana Czesława, który dowiózł wszystkie potrzebne wiktuały – podkreślały, częstując gości. Były kanapki, ciasta i napoje. Ale najważniejsze było to, że chorzy mogli spotkać się razem przy stole i porozmawiać.