– Kiedy pytam dziewczynki, kim chciałyby być, jak dorosną, słyszę: youtuberką, piosenkarką, tancerką, influencerką. A zapytane, skąd się biorą ser czy ubrania, bez namysłu odpowiadają: „Ze sklepu przecież!” – opowiada Zofia Czyrny.
W czasie ferii szesnaście dziewczynek brało udział w warsztatach krawieckich, na które do budynku liceum Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w Bielsku-Białej zaprosiły je mamy i babcie z diakonii dziecięcej Wspólnoty Przymierza „Miasto na Górze”. Warsztatom towarzyszyły słowa: „Powierz Panu swe dzieło, a spełnią się twoje zamiary” (Prz 16,3). Prowadziła je Zofia Czyrny, babcia z Miasta na Górze, i właścicielka firmy krawieckiej Zosia.
– Naszym głównym zadaniem jako diakonii jest głoszenie dzieciom Ewangelii, ale by to robić, musimy też budować relacje. Stąd pomysł warsztatów jako daru babć dla wnuczek – mówi Anna Duś-Pomper. I dodaje: – To nie są warsztaty komercyjne. Po prostu mamy dar, którym chcemy się dzielić z dziećmi i pomóc im się rozwijać.
W zeszłym roku dziewczynki wykonywały workoplecaki i kosmetyczki. Tym razem babcia Zosia zaprosiła je do uszycia poduszki i poszewki, gumki frotki do włosów oraz dwustronnej czapki z dzianiny.
Zofia Czyrny, emerytowana nauczycielka, śmieje się, że wciąż nie może usiedzieć na miejscu. – Stwierdziłam, że zrobiła się jakaś luka w postrzeganiu rzeczywistości przez dzieci – opowiada, przywołując rozmowy o ich wymarzonych zawodach.
– Niemal w ogóle nie znają zawodów rzemieślniczych. Maszyny do szycia kojarzą się im z babcią, rzadziej z mamą. Przecież ubrania biorą się ze sklepu! Pomyślałam, że można to zmienić, bo kiedy my umrzemy, poumierają i te zawody. Moim celem jest zainspirowanie ich do działania. Żeby nie patrzyły tylko na filmiki, na których jakaś pani robi piękne rękodzieło, lecz by same potrafiły to zrobić.
Na koniec było rozdanie dyplomów i pamiątek z warsztatów. Dziewczynki już czekają na kolejne.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się