Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Żywe misterium Ewangelii

Prawie 8 tysięcy osób zasiadło w tym roku na widowni 
w Cieszynie, by wziąć udział w kolejnej edycji „Jasełek tradycyjnych”. Odbyło się aż 13 przedstawień, a i tak ponad 800 osób czekało w kolejce, 
której nie udało się już zdobyć biletów.

Łącznie przez ponad 35 lat na parafialnej i teatralnej scenie jasełka razem z Zespołem Teatralnym Parafii św. Elżbiety przeżyło ponad 200 tys. widzów. A chętnych jest zawsze więcej niż miejsc, choć nigdzie nie ma żadnej reklamy tego wydarzenia.

Widzowie w tym roku przyjechali nie tylko z różnych stron Polski, ale nawet z Niemiec, Kanady czy ze Sri Lanki!


Rzadko kto tak dobrze jak elżbietanka cieszyńska s. Jadwiga Wyrozumska zna rozkład i liczbę miejsc w Teatrze im. A. Mickiewicza w Cieszynie. – Miejsc jest 599 i ani jednej osoby więcej nie mogę zmieścić – tłumaczy codziennie, gdy przyjeżdża kilka osób ponad ustaloną liczbę. To, że nie wszyscy z kolejki przeżyją z Zespołem Teatralnym radość z narodzin Pana, jednocześnie ją martwi, ale też cieszy. – Czasem myślę, że właściwie tak powinno być, bo to nam, ludziom, bardziej powinno zależeć na spotkaniu z Panem Jezusem, a Ewangelia jest tak piękna, tak wzrusza, że nic dziwnego, że brakuje miejsc – zauważa s. Jadwiga. 


Jest wprawdzie tytułowana reżyserem, ale wraz z resztą zespołu konsekwentnie od ponad 35 lat powtarza, że to nie spektakl i nikt nie jest tu aktorem, który odgrywa rolę, ale wszyscy – razem z widzami – są uczestnikami wielkiego powitania Bożej Dzieciny w Betlejem i w Beskidach. W tym roku na scenie stanęło łącznie 180 osób. Od początku w tych jasełkach małego Jezuska grają żywe niemowlaki, zwykle dwoje, czasem troje maluchów. Jest to już wielopokoleniowa tradycja. W tym roku w zaszczytnej roli wystąpili Krzyś Szczerba, którego tata Rafał był Jezuskiem w pierwszych jasełkach w 1986 r. RównieżBartłomiej Smelik, tata drugiego dziecka – Aurelki – grał małego Jezusa w 1996 r. Łącznie odtwórców Dzieciątka zebrało się już ponad 80, a spora część z nich dorastając, gra kolejne role.


W pewnym momencie w tym roku zabrakło na scenie jednego z aktorów. – Maciek Sikora pojawił się dopiero pod koniec jasełek, z radosną nowiną, że właśnie został tatą, co widownia przyjęła chóralnym „Sto lat” – mówi s. Jadwiga. Tak rośnie już kolejne zespołowe pokolenie, które włącza się w tę sceniczną rodzinę, stawiającą sobie za zadanie bycia świadkami Ewangelii.


Oczywiście całość odbywa się przy starannym wykorzystaniu scenicznych środków artystycznych z dopracowanymi do najmniejszego szczegółu kostiumami i rekwizytami przywiezionymi z Ziemi Świętej, scenografią, piękną muzyką, tańcami, grą świateł. Jednak najważniejsze jest, by z radosnym sercem stanąć wokół żłóbka w Betlejem, a potem oddać tę radość w scenach z życia beskidzkich górali. – Bo o to przede wszystkim chodzi, żebyśmy umieli cieszyć się z obecności Boga w naszym codziennym życiu – tłumaczą aktorzy.


Na scenie pojawia się też duża grupa dzieci: aniołków, pastuszków, małych owieczek. Nie dałoby się tego opanować, gdyby nie zaangażowanie rodziców. Cała zespołowa rodzina liczy więc znacznie więcej osób niż tych 180 obecnych na scenie. I w tej rodzinie nikt nie ma wątpliwości, że chce stać jak najbliżej Jezusa…


Moim zdaniem


s. Jadwiga Wyrozumska,
 kierownik Zespołu Teatralnego Parafii św. Elżbiety


– Przy każdym przedstawieniu podkreślam, że nie jesteśmy aktorami, ale razem z widzami tworzymy wspólnotę dusz, serc i sumień – i razem mamy za zadanie ponieść radość Ewangelii innym. Nasi widzowie to rozumieją. 
Kiedy rozpoczynamy przygotowania do kolejnej edycji jasełek, nie trzeba nikogo zapraszać ani zbyt wiele tłumaczyć. Przychodzą nie tylko ci, którzy przez lata należą do zespołu. Bardzo ucieszyła mnie w tym roku nowa grupa młodzieży, która chce się angażować. To budujące, że młodzi sami szukają okazji, by dać swoje świadectwo wiary i wspólnie głosić Ewangelię.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy