W chłodny styczniowy wieczór w jednej chwili grupa mieszkańców parafii św. Maksymiliana w bielskich Aleksandrowicach znalazła się w upalnej w Boliwii.
Serafitka s. Bonawentura Barcik z Łękawicy pracuje w boliwijskim Santa Cruz – w Hogar de la Esperanza, Domu Nadziei, w którym przebywa 47 dzieci.
Kilka lat temu, dzięki zaangażowaniu parafian z konkatedry Narodzenia NMP w Żywcu i serafitki s. Anety Laszczak, żywczanie włączyli się w adopcję serca maluchów z Boliwii. Co jakiś czas spotykają się w kawiarence Przystań i kontaktują z nimi za pośrednictwem kamerki internetowej. Ostatnie takie spotkanie odbyło się 12 stycznia. Zaraz po nim w podobnym wydarzeniu po raz pierwszy uczestniczyli mieszkańcy bielskiej parafii św. Maksymiliana. W październiku zeszłego roku na zaproszenie parafii i grupy misyjnej, którą tworzą młodzi parafianie z Mariolą Pysno, s. Aneta przyjechała do Bielska i opowiedziała, jak można wspierać misje. Nie mogło zabraknąć opowieści o Domu Nadziei. Decyzja parafian była błyskawiczna – wzięli w adopcję cały dom, by pomagać placówce modlitewnie i finansowo. W styczniu zobaczyli wreszcie „swoje” dzieci na ekranie, w kawiarence Emaus. Siostra Aneta i ksiądz Wojciech Grzegorzek przygotowali niezbędny sprzęt, a wolontariusze z Mariolą i Dominiką Niemczyk, szefową kawiarenki, poczęstunek. Rodzice nie zawiedli. Razem wpatrywali się w ekran, na którym pojawiła się wreszcie twarz s. Bonawentury i zaciekawione buzie maluchów.
Były powitania, relacja bielszczan, którzy opowiadali kim są i... niespodzianki. Dzieci posłuchały polskiej kolędy, a w zamian zaśpiewały... po polsku: „Taki duży, taki mały może świętym być” i boliwijską świąteczną piosenkę. W odpowiedzi popłynęły kolejne polskie kolędy. W Bielsku na razie adopcji podjęło się dwanaścioro rodziców i jako „rodzic” trzynasty – 16-osobowa grupa wolontariuszy misyjnych.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się