Na czele 31. Cieszyńskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę stanął tradycyjnie ks.prał. Stefan Sputek, dziekan i zarazem tegoroczny jubilat, świętujący 50.rocznicę kapłaństwa. W duchowej opiece nad pątnikami wspierali go m.in. ks. Sławomir Kołata, wicerektor seminarium, a także ks. Zbigniew Zachorek, proboszcz z Goleszowa, ks. Damian Broda i przewodnik strumieńskiej grupy ks. Bartłomiej Kijas.
Wyruszyli z kościoła św. Jerzego, gdzie modlili się podczas Mszy św. wraz z żegnającymi pątników rodzinami i przyjaciółmi.
- Przemienienie na górze Tabor jest dla nas wezwaniem, abyśmy również my przemieniali się, bowiem zawsze możemy zmieniać siebie, opuszczając grzechy i idąc od dobrego ku jeszcze lepszemu. Jezus, który jest alfą i omegą, jest nie tylko początkiem, ale przede wszystkim celem naszego życia, do którego powinniśmy zdążać. Idąc na Jasną Górę uświadamiamy sobie, że Pan również nas zaprasza na góry, do domu Swojej Matki, Maryi, która też od Siebie wymagała. Rozważając tajemnice różańcowe widzimy, ile dróg pokonywała, do Ain Karim, do Betlejem, a potem kiedy ofiarowała Jezusa w świątyni i kiedy Go znalazła jako 12-letniego chłopca. To są kolejne kilometry, które pokonała, wymagając od Siebie. Tak samo powinien wymagać od siebie każdy z nas. Wtedy przeżyjemy niejedno przemienienie, niejedną górę Tabor, spotykając się z Jezusem. Niech pielgrzymka będzie przypomnieniem, że jesteśmy pielgrzymami na tej ziemi i że to Pan nas zaprosił na spotkanie - przypominał w homilii ks. prał. Sputek.
Wyruszyli uśmiechnięci i tak też dotarli do Kończyc Wielkich, choć w drodze nad pątnikami pojawiły się ciężkie chmury, z których popłynął ulewny deszcz.
- Jest w nas wielka radość! - podkreślali pątnicy mimo ulewnego deszczu.Na pierwszym postoju w Kończycach Wielkich serdecznie powitał cieszyńskich pątników proboszcz ks. kan. Andrzej Wieliczka. - Dziękuję, że jesteście, że idziecie. Cieszę się, że idzie z wami także młodzież, że potrafi oderwać się od smartfonów. Pamiętajmy, że tak jak mówił to kard. August Hlond, zwycięstwo przyjdzie przez Maryję. Chciejmy przez Nią prosić o pokój w sercach. Przez Jej wstawiennictwo będziemy się też modlić o zakończenie tej okrutnej wojny, która się toczy na Ukrainie - mówił ks. kan. Wieliczka.
W kończyckim kościele powitał pielgrzymów ks. kan. Andrzej Wieliczka.Wśród blisko 200 pielgrzymów byli przebywający w Polsce uchodźcy z ogarniętego wojną kraju, którzy goszczą w domu troszczącej się o zdrowie pątników Małgorzaty Karolczuk. - Chciałabym podziękować za to, że przyjmujecie nas w Polsce tak gościnnie. Daliście nam jeść, daliście nam pokój. Mam nadzieję, że kiedy już wrócimy do naszych domów, będziemy mogli także was zaprosić i ugościć w naszej pięknej Ukrainie - mówiła Maria.
Ks. prał. Stefan Sputek przed kościołęm w Kończycach Wielkich.Pod wiatą gościnnego klubu sportowego w Kończycach czekały już panie z zespołu charytatywnego z tradycyjnymi kołaczykami i napojami, żeby pielgrzymi mogli się posilić przed wyruszeniem w dalszą drogę.
Na pielgrzymów czekało w Kończycach serdeczne przyjęcie - na które odpowiedzieli wdzięcznym sercem.Swoim gospodarzom w drodze cieszyńscy pątnicy zostawiali w tym roku szczególną pamiątkę: specjalny pielgrzymkowy kalendarz na przyszły rok - i zapowiedź, że przyjdą znowu...
- Przed nami wspaniały czas - zapewniali pątnicy z Cieszyna.- Ja dziękuję za 50 lat kapłaństwa i za to pielgrzymowanie - za to, że Pan dał mi tyle zdrowia, bym mógł pielgrzymować - mówił obchodzący w tym roku 75. urodziny ks. prał. Sputek, który na jasnogórski szlak wyrusza wiernie od 27 lat. Szedł także w czasie pandemii w 2020 r., w prywatnej pielgrzymce z małą grupką wybrańców z cieszyńskiej pielgrzymiej rodziny. - Będę prosił, bym mógł kapłańską jesień przeżywać równie owocnie i dynamicznie. Dla pielgrzymów i goszczących nas w drodze mam jubileuszowe obrazki prymicyjne. Podziwiam tych naszych pielgrzymów, którzy mają już sporo lat i nadal wędrują na Jasną Górę. Sam też chciałbym jeszcze pielgrzymować i będę chodzić, dopóki wystarczy sił i zdrowia - zapewniał ks. prał. Sputek.
Mimo deszczu cieszyńscy pielgrzymi jak zawsze uśmiechnięci...W swoją jubileuszową - 25. pielgrzymkę - wyruszył Jerzy Żoch, który w drogę zabrał swój najnowszy tomik wierszy "Miłość drogą do nieba".
Pielgrzym Jerzy Żoch ze swoim tomikiem wierszy.- Co mi dało pielgrzymowanie? Najczęściej mówi się, że chodzi się, by o coś prosić i za coś dziękować. To jest bardzo ważne, zwłaszcza żeby dziękować, bo zawsze jest za co dziękować - choć czasem dopiero po jakimś czasie odkrywamy, że Pan Bóg miał swoją odpowiedź na nasze prośby. Dla mnie najcenniejsze w pielgrzymce jest to, że to mój czas przeżyty na chwałę Bożą, czas uwielbienia Pana. Bo pielgrzymowanie uczy, że najważniejsza jest Boża chwała, a Bóg sam wie, czego nam potrzeba i nie trzeba Mu niczego mówić. Polecam więc tylko tych, którzy prosili mnie o modlitwę, a jest tego sporo, więc i tak obawiam, że, że mogę o czymś zapomnieć. Wtedy proszę Maryję: - Weź to wszystko, co niosłem, i daj to Panu Jezusowi... - mówi jubilat.