Co trudniejsze? Namalować wizerunek Maryi na desce zgodnie z kanonami czy odwzorować Jej postawę w sytuacjach codziennych wyzwań? Te dwa zadania towarzyszyły uczestniczkom pierwszych rekolekcji z warsztatami pisania ikony w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach.
Pierwsza doba dla Doroty z Kalnej to była wielka walka. Myślała: „Co ja tutaj robię?” – Z gwaru ulicy i wiru życia trafiłam do czterech ścian, gdzie musiałam zwolnić – opowiada. – Byłam zdenerwowana, nie umiałam się tu odnaleźć. Nastawiłam się na malowanie. Nie spodziewałam się takich rekolekcji na serio. Stresowało mnie tempo zajęć. Wydawało mi się, że zostaję w tyle. Siedziałam bezradna i byłam wściekła, że prowadząca warsztaty Danusia nie zdąży mi pomóc. Byłam przekonana, że zniszczę materiały i wyjadę do domu z jakimś bohomazem… Aż poszłam na adorację Najświętszego Sakramentu. Normalnie na co dzień nie mam okazji, żeby mieć Pana Jezusa w tabernakulum za ścianą. Przyszła prawdziwa łaska – wszystko się uspokoiło. Nazajutrz zobaczyłam, że pracujemy w podobnym tempie, że ze wszystkim zdążę, że praca idzie w dobrym kierunku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.