Załoga z Kobiernic znów stanęła na podium zawodów sprawdzających jej umiejętności. Tym razem strażacy zajęli trzecie miejsce na 3. Zimowych Mistrzostwach Ratowniczych, które odbyły się 12 i 13 lutego na terenie gminy Skoczów.
Gmina Skoczów była gospodarzem 3. Zimowych Mistrzostw Ratowniczych, w których wzięło udział 18 drużyn z całego kraju: strażaków ochotników, wolontariuszy Maltańskiej Służby Medycznej, studentów medycyny, a także uczniowie klasy pożarniczej skoczowskiego Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących. 12 i 13 lutego musieli wykazać się swoimi umiejętnościami praktycznymi w zakresie KPP - kwalifikowanej pierwszej pomocy - podczas wykonywania dwunastu zadań dziennych i nocnych, a także zdarzenia masowego, jakim był zaimprowizowany pożar w tymczasowym szpitalu covidowym dla dzieci.
Strażacy z Kobiernic (którzy w zawodach wystawili dwie drużyny) stracili zaledwie jeden punkt do drugiego miejsca, które zdobyła studencka załoga "Desmurgów" Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Zwyciężyli bezapelacyjnie strażacy ochotnicy z bytomskiej Suchej Góry.
Wśród załóg z naszego regionu byli także maltańczycy z Andrychowa, uczniowie ze Skoczowa oraz strażacy-ochotnicy z Czańca, Drogomyśla, Komorowic Śląskich i Bąkowa.
Maltańczycy z Andrychowa w akcji.Zadania były zlokalizowane w Skoczowie, Wiślicy, Kiczycach i Ochabach, a bazą ratowników był ośrodek H2O w Kiczycach. Każde oceniali sędziowie - profesjonalni, zawodowo aktywni ratownicy medyczni. Jak podkreślają, zadania nie były jedynie hipotetycznymi sytuacjami - większość z nich była ich osobistym doświadczeniem. Uczestnicy zawodów musieli m.in. przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową noworodka, pomóc ofiarom wypadku samochodowego, potrąconemu przez samochód dziecku, mężczyźnie porażonemu prądem, topielcowi, ofiarom różnorakich urazów, ofierze postrzelenia czy przedawkowania narkotyków.
Zawodom zorganizowanym przez FLUO team - Centrum Usług Medycznych, patronowali: gmina Skoczów i starostwo cieszyńskie. Ich przedstawiciele: wicestarosta Janina Żagan i burmistrz Mirosław Sitko, byli obecni podczas wręczania nagród najlepszym. Oboje z wielkim uznaniem mówili o umiejętnościach wszystkich zespołów.
Zawodów nie udałoby się przeprowadzić gdyby nie armia osób, które wcieliły się w role pozorantów - ofiar wypadków, jak i gospodarzy, którzy udostępniali swoje mieszkania, pomieszczenia gospodarcze, podwórka.
Resuscytacja noworodka w Skoczowie.W mieszkaniu pani Doroty zlokalizowano zadanie z noworodkiem, który przestaje oddychać i jego mamą z masywnym krwawieniem z dróg rodnych. - Brat, który jest wśród organizatorów powiedział mi: "Masz mieszkanie, masz zadanie", więc nie miałam wyjścia. Po trzech załogach, które tu przyjechały, sąsiedzi już chyba są spokojni, że to tylko ćwiczenia - śmieje się pani Dorota i przyznaje: - Obserwuję ratowników, którzy przez cały dzień tutaj przychodzą i sama bardzo dużo się od nich uczę.
- Wszyscy z wielkim przejęciem podchodzą do tego zadana, bo to co słyszą na dole, przed blokiem, od osoby wzywającej pomocy to jedno, a kiedy przychodzą tutaj, widzą prawdziwy obraz sytuacji, która się komplikuje i z którą muszą sobie poradzić - mówią Martyna i Karolina, ratowniczki, które oceniają sędziowsko umiejętności ratowników w tym zadaniu. - Wszyscy radzą sobie bardzo dobrze. Myślimy, że w realnych warunkach byliby w stanie pomóc takim poszkodowanym.
Od lewej: Martyna, Igor i Karolina z ekipy sędziowskiej.Roman i Agnieszka byli sędziami zadania, które przygotowano w jednej ze stodół. W wypadku z pojazdem rolniczym jeden mężczyzna doznał urazu głowy, drugi, nietrzeźwy - kończyn.
- Wszystkim idzie naprawdę super - mówią sędziowie. - Nie popełniają żadnych poważnych błędów. A te, jeśli się pojawiają, wynikają z niedopatrzenia, pośpiechu i braku czasu, w którym muszą się zmieścić. To wszystko ludzie, którzy na co dzień ćwiczą ze sobą. My także kojarzymy ich już z innych zawodów i wiemy, że są naprawdę bardzo dobrze przygotowani.
Sędzia głównym zawodów był Jacek Krużołek. Podsumowując zawody mówi: - Ratownicy przede wszystkim szkolili umiejętności z pacjentami urazowymi - z ciężkimi urazami, które trzeba było zabezpieczyć, by się nie pogłębiały. No i przede wszystkim - resuscytację - to, co najważniejsze podczas zatrzymania krążenia. Prezentowali naprawdę wysoki poziom. Gdy tylko pada hasło "nie oddycha", to wszyscy wiedzą co mają robić.
Jak podkreśla sędzia, to sami uczestnicy dopingują organizatorów do przygotowania kolejnych zawodów. - Kiedy tylko ogłaszamy zapisy, w ciągu dwóch, trzech dni mamy komplet załóg, które chcą wziąć udział w zawodach - dodaje. - To wszystko służy rozwijaniu ich umiejętności. Oni ćwiczą do zawodów, ćwiczą na zawodach, a kiedy późnej przyjdzie im się spotkać z takim zdarzeniem, sprawnie działają jak trzeba.