Kiedy ks. Grzegorz Gruszecki ustalał termin jubileuszowej Mszy św. żywieckich sióstr serafitek, okazało się, że ten wybrany to niedziela chrztów w parafii. - Cieszymy się, bo to dla nas także znak… - miały odpowiedzieć siostry, które w mieście od 125 lat służą najmłodszym.
Rodzice 50 dzieci, którzy swoje pociechy przyprowadzają codziennie do dwóch oddziałów przedszkola prowadzonego w Żywcu przez siostry serafitki, nie mają wątpliwości. To według nich najlepsza placówka w mieście. Taka, w której siostry wzorcowo dbają o rozwój fizyczny, intelektualny oraz duchowy ich pociech.
Podobnie myśli dziś bardzo wielu rodziców przedszkolaków i absolwenci placówki, którzy przez minione dziesięciolecia spędzali dzieciństwo pod opieką sióstr. Wśród nich jest także obecny burmistrz miasta Antoni Szlagor, który był wśród parafian i gości jubileuszowej uroczystości 3 października w konkatedrze Narodzenia NMP.
Jubileuszowej liturgii przewodniczył ks. proboszcz Grzegorz Gruszecki, a przy ołtarzu stanęli także: ks. dziekan Stanisław Kozieł, o. Tomasz Pawlik OFM Conv, ks. Roman Zoń, ks. Ryszard Grabczyk i ks. Tomasz Wala.
Duszpasterze, którzy sprawowali jubileuszową Mszę św. z okazji 125-lecia siostr serafitek w Żywcu.Bardzo licznie przybyły siostry serafitki z domów zakonnych we Frydrychowicach, Byczynie, Oświęcimiu, Krakowie, Białce Tatrzańskiej, Nowym Targu, Czarnym Dunajcu, Hałcnowie, Kalwarii, Makowie Podhalańskim i Zakopanem razem ze swoimi przełożonymi: matką generalną s. Justyną Wydrą, prowincjalną - s. Agnes Bachul i przełożoną domu w Żywcu - s. Julią Zaczek. Obecnie w Żywcu wraz z siostrą Julią posługują także siostry: Bernarda Kociołek, Alina Czerniak, Aneta Laszczak, Małgorzata Gromada, Alicja Gwiżdż i Felicyta Różańska.
Wśród uczestników nie zabrakło rodziców, przedszkolaków i Asysty Żywieckiej w strojach regionalnych.
Podczas jubileuszowej liturgii chrzest przyjęło także sześcioro dzieci: Antonina, Tomasz, Mikołaj, Witold, Milan i Kornel. - Siostry służą szczególnie dzieciom i kiedy była mowa o tym terminie, siostry powiedziały: "Cieszymy się, że to będzie dzień powiązany z chrztem świętym dzieci, bo dla nas także znak…" - mówił na początku Mszy św. ks. Gruszecki.
Chór sióstr serafitek przygotował śpiewy podczas liturgii w konkatedrze.O swojej duchowej łączności z siostrami zapewnił także biskup Roman Pindel, który w liście odczytanym przez ks. Kozieła przypomniał, że siostry przybyły do Żywca już 15 lat po powstaniu zgromadzenia i trwale wpisały się w historię parafii Narodzenia NMP. Włączają się aktywnie w jej życie; w przeszłości podejmowały m.in. posługę w zakrystii i na plebanii, a obecnie prowadzą przedszkole i katechizują.
"Życzę Siostrom, by stale na nowo odkrywały swój charyzmat i rozeznawały wolę Pana, który wezwał każdą z nich, by poszła za Nim. Modlę się, by Siostry, jak mawiała bł. Sancja Szymkowiak, potrafiły codziennie oddawać się Bogu »na przepadłe«" - napisał bp Pindel, dziękując za ich modlitwę, każde dobre dzieło i polecając całe zgromadzenie opiece założycieli: bł. ojca Honorata Koźmińskiego i bł. Matki Małgorzaty Szewczyk, a także prosząc wiernych o modlitwę w intencji nowych powołań do zgromadzenia.
W homilii ks. Gruszecki przywołał początki historii serafitek w Żywcu. Zaczęło się od trzech sióstr: Alfonsy, Ludwiki i Michaliny Cholewińskich pochodzących z Żywca, które wstąpiły do zgromadzenia w 1892 r. Ich rodzice oddali zgromadzeniu w swoim domku jeden pokój, w którym rok później siostry założyły ochronkę dla dzieci. Przełożoną została tam s. Angela, a wraz z nią posługiwały s. Franciszka i s. Koleta.
Siostry z wielu placówek z Polsce świętowały 125-lecie domu i dzieł serafitek w Żywcu.W ciągu dnia pokój był ochronką, a wieczorem - sypialnią sióstr. Z lokatorami domu serafitki dzieliły wspólną kuchnię. Taki stan uniemożliwiał utrzymanie życia zakonnego i rozwijania zakonnej działalności. Siostry wynajęły zatem dwupokojowe mieszkanie z kuchnią w części Żywca zwanej Wyższymmieściem.
- Tym sposobem umożliwione zostało zachowanie przepisów zakonnych - lecz pod względem materialnym ubóstwo przechodziło wszelkie granice. Dochody z ochronki były bardzo małe. Siostry pomagały sobie kwestą, ale to było niewystarczające na ich utrzymanie oraz zapłacenie czynszu - cytował zakonne kroniki ks. Gruszecki. - Najpewniejszym środkiem utrzymania mogło być założenie pracowni robót kościelnych, lecz na taką nie było pomieszczenia.
Zgromadzenie chciało także otworzyć dom dla sierot, gdyż w Oświęcimiu nie było na tyle miejsca, aby je przyjąć w takiej liczbie, w jakiej się zgłaszały. Po dwóch latach niewygód i niedostatku zapadła decyzja o budowie obszerniejszego domu. Siostry nie miały jednak najmniejszych funduszy na ten cel. Ale jak zanotowały kronikarki: "Po tylu jednak cudach Bożej Opatrzności nie wątpiły siostry, a szczególnie matka założycielka, że Bóg na pewno przyjdzie z pomocą".
Nie zabrakło życzeń burmistrza Żywca Antoniego Szlagora i jego zastępcy Marka Czula.Doradzono siostrom, by udały się z prośbą o pomoc do Wiednia, do arcyksięcia Albrechta Habsburga. Prośbę osobiście zawiozły s. Agnieszka i s. Hieronima. Książę hojnie odpowiedział, darując serafitkom 3 tys. zł i do dziś uważany jest za największego dobrodzieja żywieckiego domu.
Dzięki pomocy siostry zakupiły w marcu 1895 r. parcelę od Sebastiana i Anny Ostrowskich oraz przylegające do niej parcele państwa Miodońskich, Matuszków oraz Marcina i Marii z Wisińskich Ostrowskich.
Pomocą służyło też miasto, które przekazało drewno na budowę i ponownie dyrekcja arcyksiążęca w Żywcu, darując kolejną zapomogę. Resztę potrzebnych pieniędzy siostry pozyskiwały, kwestując wśród żywczan.
Kamień węgielny pod ochronkę poświęcił 6 czerwca 1896 r. ks. prałat Makary Manecki "w obecności duchowieństwa, burmistrza radnych i licznie zgromadzonego ludu". Ze strony zgromadzenia obecne były matka założycielka oraz siostry: Katarzyna, Feliksa, Angela i Salomea.
Początkowo postawiono tylko dom parterowy. Ale z pracami pośpieszono tak bardzo, że już na zimę 1896 r., po poświęceniu przez ks. Kolbusza, wikarego z Żywca, siostry się wprowadziły.
Sala ochronki była obszerna, więc wiosną przybyła liczna rzesza korzystających z niej dzieci. Siostry przyjęły także kilkanaście sierot i otworzyły pracownię robót kościelnych.
Każda siostra dostała od ks. Grzegorza Gruszeckiego pamiątkowy album o historii żywieckich kościołów.- Przytoczyłem te fragmenty kroniki, żeby pokazać, jak bardzo Pan Bóg troszczy się o człowieka, szczególnie o dziecko; jak Mu zależy, żeby to dziecko było szczęśliwe i otrzymało to, co trzeba - zaznaczył ks. Gruszecki. - Słyszeliście: siostry miały wspaniały pomysł, miały wielkie natchnienia, ale nie miały środków materialnych. Te ich pomysły i natchnienia spotkały się jednak z odpowiednim odzewem i dom powstał. Mimo że czasy były trudne, znaleźli się ci, którzy nie szczędzili na dobre dzieło. Siostry najpierw wierzyły, a później liczyły. Dzięki tej głębokiej wierze są tutaj i prowadzą piękne dzieła.
Ks. Gruszecki przypomniał, że w 1961 r. siostry zostały wyrzucone z przedszkola przez władze, ale nadal mieszkały w budynku. Mimo zakazu dzieci przechodziły z przedszkolnych sal do sióstr, więc zamurowano drzwi, które prowadziły do ich domu. Siostry odzyskały przedszkole w latach 90. XX w. Placówka wciąż się rozwija - jest po generalnym remoncie - by jeszcze lepiej służyć dzieciom.
- To owoc waszej głębokiej wiary; wiary, że Pan Bóg pomaga w tym, co dobre, żebyście to wy czyniły tu konkretne dzieło troski o dziecko - dodał proboszcz. - Macie bardzo wielu chętnych do placówki. Czytałem internetowe opinie - same najwyższe noty… Ale to nie o to chodzi, ale o waszą obecność w tym miejscu, która była, jest i wierzę, że będzie wielką ewangelizacją. Nie tylko przez słowo, ale przez ten konkretny czyn miłości, jakim jest pomoc w dojrzewaniu i dorastaniu.
Pod koniec Mszy s. Julia Zaczek przyjmowała podziękowania i życzenia w imieniu wszystkich sióstr, które przez 125 lat posługiwały w Żywcu. Dziękowali m.in. burmistrz Antoni Szlagor i jego zastępca Marek Czul. Burmistrz podkreślał, jak bardzo ceni sobie swój pobyt przed laty w przedszkolu sióstr i drogowskazy na życie, które tam otrzymał. Dziękował siostrom za ich obecność, działalność w mieście i otwartość na mieszkańców.
Rodzice i przedszkolaki także nie zapomnieli o świętowaniu służących im sióstr.Swoją wdzięczność wyrazili także rodzice przedszkolaków: - Za przykład, za życzliwość, z którą spotykamy się każdego dnia, za rodzinną atmosferę, ogromną troskę o wychowanie i rozwój fizyczny, intelektualny i duchowy naszych dzieci, a także ukazywanie im Boga kochającego, pełnego miłości; za otwarte serca na nasze troski i problemy - mówiła jedna z mam.
Wręczając kwiaty s. Julii w imieniu kapłanów, ks. Gruszecki dodał: - Tam, gdzie są kwiaty, tam są i owoce. I tych owoców wam życzę - dodał.
Wśród składających życzenia byli i pracownicy świeccy przedszkola prowadzonego przez siostry.
Wzruszona s. Julia zwróciła uwagę, że jubileusz to przede wszystkim dziękczynienie Bogu za wszystkie otrzymane łaski, a także za dar matki założycielki, bo to ona dała początek żywieckiej placówce, widząc potrzeby lokalnego środowiska, zwłaszcza opieki nad małymi dziećmi, sierotami i osobami starszymi.
S. Julia dodała, że po Bogu wdzięczność należy się także ludziom, którzy pomagali siostrom w rozwoju dzieł - zwłaszcza arcyksięstwu habsburskiemu i mieszkańcom Żywca, duszpasterzom, władzom miasta, władzom oświatowym. Nie zabrakło podziękowań przełożonym zgromadzenia i siostrom, które z wielu placówek przyjechały na jubileusz, a także siostrom szarytkom, które wraz ze świętującymi serafitkami służą mieszkańcom miasta, zwłaszcza najuboższym.