Jasnogórscy pielgrzymi żywieccy wieczorem 29 sierpnia dali już tradycyjnie dali znać całemu miastu, że wrócili do domu po tygodniowej wędrówce do Matki Bożej Jasnogórskiej. Ze śpiewem, oklaskami, entuzjastycznymi okrzykami, maszerowali z dworca do konkatedry Narodzenia NMP.
W południe doszli na Jasną Górę a wieczorem dali znać Żywcowi, że wrócili! W drzwiach konkatedry na pielgrzymów czekał ks. proboszcz Grzegorz Gruszecki, który także wędrował z nimi pieszo od 23 do 29 sierpnia. Wchodzili do świątyni głośno śpiewając i klaszcząc, ale kiedy już uklęknęli, w absolutnej, długiej ciszy oddawali Jezusowi swoje wędrowanie.
Dziękując wszystkim za udział w pielgrzymce, ks. Gruszecki zaprosił pątników do wielkiego zaangażowania w codzienne życie Kościoła. - Przeżywamy trudny czas po pandemii. Szczególnie brakuje dzieci ludzi młodych. Jeżeli was zabraknie, to będzie całkiem pusto. Jeśli nie wy, to kto? - mówił duszpasterz.
Zwieńczeniem pielgrzymki - jak co roku - był odśpiewany Apel Jasnogórski i pieśń do Anioła Stróża.
Pielgrzymi z Żywca po powrocie z Jasnej Góry ju z tradycyjnie idą z dworca do konkatedry.Jak mówią pielgrzymi, minione dni w drodze dodadzą im sił i wiary na czas, kiedy będą czekali na kolejną pielgrzymkę. Anna i Piotr Kajzerowie pielgrzymowali z czwórką swoich dzieci: Karoliną, Wojciechem, Kamilą i Justyną. Małżonkowie ofiarowali wędrówkę za siebie nawzajem i za całą rodzinę.
- Bardzo umocniliśmy się duchowo - podkreślają. - U celu nie myśli się już o tych trudnych chwilach, deszczu, zimnie. Choć i ten deszcz był piękny... U celu jest radość! A kiedy potem przychodzą trudne dni, niepowodzenia, krzyże, przypomina się pielgrzymowanie, słowa o sensie ofiary i cierpienia - i inaczej już się je przyjmuje.
Piotr dodaje, że w zmaganiach z trudami na pielgrzymce, zawsze pomagają im słowa, że "pielgrzymowi nic się nie należy - pielgrzym przyjmuje wszystko, co go spotka i jest za to wdzięczny". - Po dwóch deszczowych dniach, przemoczeni, spaliśmy w nieogrzewanych domkach. Noc była bardzo zimna. Jakieś plus siedem stopni. Ale za to jak bardzo doceniliśmy kolejny nocleg w cieple! - uśmiecha się tata czwórki młodych pielgrzymów.
Pielgrzymi z Żywca po powrocie z Jasnej Góry ju z tradycyjnie idą z dworca do konkatedry.- O pielgrzymce marzyłam od lat. W tym roku udało mi się dołączyć. I jestem bardzo szczęśliwa - mówi Ewa Górna. - Czułam obecność, opiekę Pana Boga i Matki Bożej. Doświadczyłam tu siły jedności żywego, pięknego Kościoła. Ogromną pomocą w pokonywaniu kryzysów, tego, że byłam od pierwszego dnia obolała, była posługa grupy muzycznej. Moje westchnienia: "Matko Boża, pomóż" i ich młodzieńcza radość, energia, dały mi siłę, by dojść do celu. Każdy dzień był wyjątkowy, każda konferencja naszych księży, kazania, umacniały moją wiarę. Nie potrafię opisać słowami, tego, co teraz czuję. I rozumiem już to, co o pielgrzymce zawsze mówią jej uczestnicy: "to po prostu trzeba samemu przeżyć".
Pielgrzymi zgodnie podkreślają, że w wędrowaniu wielkim wsparciem była dla nich grupa muzyczna. Liczna ekipa młodych, w większości studentów różnych uczelni w Polsce (w większości chłopaków!) potrafiła stworzyć tak radosną atmosferę, że pielgrzymi o trudach szybko zapominali!
- Pielgrzymowanie w grupie muzycznej jest troszkę inne. Potrzebujemy więcej tlenu - śmieją się: Maciek Wolny, Maciek Urbaniec, Karol Sowa, Zuzia Walatek, Ania Walatek, Michał Hubczak i kleryk Kacper Biłyk, a już serio dodają: - Czujemy odpowiedzialność za to, żeby budować dobrą atmosferę, żeby kryzys, cierpienie - kiedy tylko się pojawią - schodziły na drugi plan, żeby nie przysłaniały celu wędrowania.
Już w konkatedrze Narodzenia NMP w Żywcu.Zuzia podkreśla, że cała, bardzo liczna w tym roku grupa muzyczna (bo wymienione osoby, to zaledwie jej część), stworzyła prawdziwie rodzinną atmosferę. Każdy z nich wzajemnie się wspierał w drodze.
- Mieliśmy wrażenie, że w ogóle w tym roku wszyscy, którzy włączali się w jakąś służbę na pielgrzymce, jako muzyczni, techniczni, medyczni, bagażowi, kierujący ruchem, angażowali się naprawdę na całego - podkreślają młodzi. - Budowaliśmy jedność. Gdzie ktoś nie domagał, inni od razu go wspierali. Może powodem takiego stanu jest też fakt, że po minionym roku, kiedy szło nas niewielu, w tym roku grupa mogła być już trochę większa. Czuliśmy, że do celu dojdziemy razem, kiedy będziemy zjednoczeni, kiedy będziemy się wspierać.
Jak i wszyscy, muzyczni także nieśli swoje intencje. Zuzia mówi, że modliła się o to, by każdy odkrył na pielgrzymce sens swojego osobistego pielgrzymowania w codziennym życiu, pielgrzymowania z wiarą i zaufaniem.
Maciek wolny dodaje, że niósł intencje zdrowia dla wszystkich, którzy szczególnie go dziś potrzebują, ale i drugą - za młodych. - Żeby chcieli otworzyć się na Kościół, żeby wiedzieli, że jest w Nim miejsce dla każdego; żeby chcieli otworzyć się na łaskę Pana Boga i odkrywać w Kościele także stare, tradycyjne formy zaangażowania.
Podkreślają, że choć w październiku rozjadą się do miejsc, gdzie studiują, nie zamierzają tracić kontaktu z Żywcem, konkatedrą i pielgrzymami.Bo pielgrzymka nie jest dla nich wakacyjną akcją, ale stałą formacją.