Jasnogórskie powitanie pątników z Istebnej, Hałcnowa, Andrychowa, Cieszyna i Czechowic-Dziedzic było gorące. Z różnych stron diecezji przyjechali przedstawiciele parafii: duszpasterze i wierni, a także rodziny pielgrzymów, by ich powitać przy wejściu na jasnogórski szczyt. W imieniu bp. Romana Pindla witał wszystkich ks. dr Marek Studenski, wikariusz generalny diecezji bielsko-żywieckiej, a kolejne grupy prezentował ks. Damian Koryciński, główny przewodnik pielgrzymki.
Wśród witających szczególnie liczną grupę stanowili członkowie bielskiego stowarzyszenia Dom Polski, który przyjechali ze swoim sztandarem.
- Przyjechaliśmy w grupie blisko 50 osób, bo wreszcie po czasie pandemii zdołaliśmy wznowić też naszą działalność i idziemy za przykładem ks. Stojałowskiego, który zawsze dbał o więzi z Panią Jasnogórską. Co roku tu przyjeżdżamy, tylko przed rokiem nas nie było - tłumaczy Piotr Ryszka, chorąży sztandaru i przedstawiciel zarządu. - Jeszcze jesienią pojedziemy do Krakowa na grób ks. Stojałowskiego.
Cieszyli się też ci, którzy przyszli pierwszy raz...Z kwiatami czekali na swoich bliskich najbliżsi krewni, wypatrując ich wśród pielgrzymów wkraczających Alejami NMP. Z bukietami róż czekały na swoje siostry także przedstawicielki zakonnej rodziny: Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety III Zakonu św. Franciszka z Cieszyna.
Jako ostatnią ks. Damian Koryciński powitał tegoroczną debiutantkę: wędrującą po raz pierwszy oficjalnie z Istebnej grupę pątników dekanatu istebniańskiego z ks. Grzegorzem Strządałą. Pątnicy w drodze nawiedzali sanktuaria Maryjne, a także sanktuarium św. Jana Sarkandra na Kaplicówce, św. Barbary w Strumieniu...
Była radość i wzruszenie...- Było sporo nowości, bo pojawiły się na trasie nowe odcinki, których nie było nawet rok temu, kiedy szliśmy niedużą grupką, prywatnie. Były więc nowe miejsca zakwaterowania i nowe doświadczenie gościnności. Nie nastawialiśmy się na nią, a jednak spotkało nas dużo takich gestów, często w miejscach, które od dawna albo wcale nie przyjmowały pielgrzymów. Rzeczywiście więc przecieraliśmy szlak i już mamy zaproszenia, żeby przyjść za rok. Nowością pielgrzymki było też indywidualne, prowadzone w ciszy rozważanie Słowa Bożego przed każdą konferencją w drodze. Każdy pielgrzym miał też swoje obowiązki i odpowiedzialności - i widać było wielką chęć służenia sobie nawzajem - mówi ks. Strządała.
- Nie usiedziałabym w domu - śmieje się Monika Wałach -Kaczmarzyk. - Poza tym szliśmy piękną trasą, przez miejsca, których wcześniej nie widzieliśmy. Czuło się taką radość, że nie było okazji zwrócić uwagi na zmęczenie. Oczywiście już planujemy, jak to będzie za rok, a po naszych fejsbukowych relacjach już przybywa zainteresowanych.
Już za chwilę to najważniejsze: modlitwa w kaplicy Pani Jasnogórskiej...- Zapraszamy też młodych, bo mogłoby ich być więcej. Wprawdzie z naszym najmłodszym pielgrzymem, który jeszcze się nie urodził, mamy całkiem niezłą średnią - dodają pielgrzymkowe siostry: Berta i Marenika.
Wszystkie ważne sprawy, rozważane w sercach, zanieśli na Jasną Górę. Na czele grupy wędrował Artur z Koniakowa, niosąc złotą różę. Sam, wspierany przez znajomych, zadbał o jej przygotowanie. - Proszę powąchać, jeszcze pachnie! - mówił z dumą, czekając na wejście do kaplicy MB Jasnogórskiej.
Joanna i Zbigniew, jawiszowiccy pątnicy z grupy oświęcimskiej.- Tak bardzo nie mogliśmy się doczekać tego wejścia na Jasną Górę, że na każdym postoju okazywało się, że jesteśmy wcześniej, niż to było planowane. Bardzo się nam spieszyło, a poza tym musieliśmy nadrobić zeszły rok, kiedy oficjalnej pielgrzymki nie było - tłumaczyli uszczęśliwieni dotarciem do celu pątnicy z jawiszowickiej parafii MB Bolesnej, Joanna i Zbigniew.